47/ 1959 r. - II LIGA - 17 KOLEJKA - UNIA - STAL SOSNOWIEC.
Pytanie dnia brzmiało: jaka będzie forma meczowa Jaskółek i jak podejdą do tego spotkania.Na szczęście dla wszystkich Unia
potraktowała mecz prestiżowo i było to widać przez pełne 90
minut tego ciekawego widowiska. To był znowu ten zespół, który
chciałoby się, niczym miód, jeść łyżkami.
Obiektywni
obserwatorzy mieliby nie lada problem z ustaleniem, która z drużyn
za kilka kolejek przywdzieje szaty pierwszoligowca. Jaskółki
stanowiły bowiem równorzędnego partnera dla faworyzowanej Stali !.
To
zdanie nie jest do końca prawdziwe. Faktycznie to bowiem Unia
pokazywała lepszy futbol, a przynajmniej stwarzała więcej
bramkowych okazji !!!.
Właśnie bramkarz gości - Machnik,
w kolejnym wyjściu do piłki próbuje ją wypiąstkować, ale w
skutecznej interwencji przeszkadza mu własny obrońca, blokując swobodny dostęp do piłki. Bramkarza stać tylko na lekkie
strącenie piłki, prosto ... pod nogi któregoś z Unistów, następuje totalne
zamieszanie, ktoś oddaje strzał ... i jęk zawodu - piłka odbija się od asekurującego Machnika obrońcy, akurat stojącego tuż przed
linią bramkową !!!.
Po chwili piękna dwójkowa akcja Jaskółek /Nowak
- Witek/,
szybkie zagrania z klepki, strzał bodajże Spodziei,
tuż spoza linii pola karnego, Machnik
paruje piłkę znów nieprecyzyjnie, tym razem przed siebie, dobitka
Unistów, piłka przechodzi tuż nad poprzeczką. Kolejny jęk
zawodu.
Po chwili znakomita bomba z odległości około 25
minut, Machnik
stoi jak wryty, piłka przechodzi obok ... spojenia słupka z
poprzeczką !.
Kolejne rzęsiste brawa na trybunach !.
Mecz
był prowadzony w błyskawicznym tempie. Stal, widząc że Jaskółki
nie ustępują jej w zaciętości i piłkarskim rzemiośle uznała,
że zamęczy gospodarzy narzuconym, dużym tempem spotkania. Nic z
tych rzeczy !.
Jeśli ktoś dyszał w końcówce meczu, to nie
byli to Uniści.
Widać, że odpoczynek zafundowany sobie przez
naszych graczy na boisku Waltera, zaprocentował w meczu z
rywalem przewyższającym Rzeszowian o kilka klas.
Główny problem Stali w meczu z
Unią polegał na tym, że goście, grając szybko, na wysokim poziomie
technicznym, odpowiadając kontrakcją na niemal każdą naszą
akcję, nie potrafili się przebić przez naszą obronę. Defensywa
Unii rozgrywała fantastyczne spotkanie. Fundowali
rywalom wszystko, co można takiemu przeciwnikowi zafundować:
udane pułapki ofsajdowe, skuteczne wślizgi itd. Obrona
Unii
panowała "i na ziemi i w powietrzu".
Była zaporą nie
do przebycia. Po meczu ponoć Czekanowski
zażartował, że w tym dniu, dzięki kolegom z defensywy napracował
się mniej, niż na boisku Waltera, co prawdę mówiąc, aż tak
bardzo nie odbiegało od faktów. Oczywiście i wkład Czekanowskiego
w utrzymywanie przez Unię czystego konta był wielki !.
Mecz
zakończył się remisem 0 : 0, co uznano za sensację !.
Schodzący
z boiska Stalowcy pokazywali sędziemu wymownie, jak to obrońcy
Unii częstowali ich kuksańcami i łokciami wsadzanymi pod żebro.
To, co dla jednych było kuksańcem i grą faul, dla innych /czytaj -
kibiców Unii/ było grą męską i nowoczesną, która sprawiła, że Jaskółki znalazły się znowu na ustach kibiców wszystkich drużyn z ówczesnej II ligi !.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz