piątek, 1 sierpnia 2014

47/ 1959 r. - II LIGA - 17 KOLEJKA - UNIA - STAL SOSNOWIEC.

Pytanie dnia brzmiało: jaka będzie forma meczowa Jaskółek i jak podejdą do tego spotkania.
Na szczęście dla wszystkich Unia potraktowała mecz prestiżowo i było to widać przez pełne 90 minut tego ciekawego widowiska. To był znowu ten zespół, który chciałoby się, niczym miód, jeść łyżkami.
Obiektywni obserwatorzy mieliby nie lada problem z ustaleniem, która z drużyn za kilka kolejek przywdzieje szaty pierwszoligowca. Jaskółki stanowiły bowiem równorzędnego partnera dla faworyzowanej Stali !. To
zdanie nie jest do końca prawdziwe. Faktycznie to bowiem
Unia pokazywała lepszy futbol, a przynajmniej stwarzała więcej bramkowych okazji !!!.

Właśnie bramkarz gości -
Machnik, w kolejnym wyjściu do piłki próbuje ją wypiąstkować, ale w skutecznej interwencji przeszkadza mu własny obrońca, blokując swobodny dostęp do piłki. Bramkarza stać tylko na lekkie strącenie piłki, prosto ... pod nogi któregoś z Unistów, następuje totalne zamieszanie, ktoś oddaje strzał ... i jęk zawodu - piłka odbija się od asekurującego Machnika obrońcy, akurat stojącego tuż przed linią bramkową !!!.
Po chwili piękna dwójkowa akcja Jaskółek /
Nowak - Witek/, szybkie zagrania z klepki, strzał bodajże Spodziei, tuż spoza linii pola karnego, Machnik paruje piłkę znów nieprecyzyjnie, tym razem przed siebie, dobitka Unistów, piłka przechodzi tuż nad poprzeczką. Kolejny jęk zawodu.

Po chwili znakomita bomba z odległości około 25 minut,
Machnik stoi jak wryty, piłka przechodzi obok ... spojenia słupka z poprzeczką !.
Kolejne rzęsiste brawa na trybunach !.

Mecz był prowadzony w błyskawicznym tempie. Stal, widząc że Jaskółki
nie ustępują jej w zaciętości i piłkarskim rzemiośle uznała, że zamęczy gospodarzy narzuconym, dużym tempem spotkania. Nic z tych rzeczy !.
Jeśli ktoś dyszał w końcówce meczu, to nie byli to Uniści.
Widać, że odpoczynek zafundowany sobie przez naszych graczy na boisku Waltera, zaprocentował w meczu z rywalem przewyższającym Rzeszowian o kilka klas.


Główny problem Stali w meczu z Unią polegał na tym, że goście, grając szybko, na wysokim poziomie technicznym, odpowiadając kontrakcją na niemal każdą naszą akcję, nie potrafili się przebić przez naszą obronę. Defensywa Unii rozgrywała fantastyczne spotkanie. Fundowali rywalom wszystko, co można takiemu przeciwnikowi zafundować: udane pułapki ofsajdowe, skuteczne wślizgi itd. Obrona Unii panowała "i na ziemi i w powietrzu".
Była zaporą nie do przebycia. Po meczu ponoć
Czekanowski zażartował, że w tym dniu, dzięki kolegom z defensywy napracował się mniej, niż na boisku Waltera, co prawdę mówiąc, aż tak bardzo nie odbiegało od faktów. Oczywiście i wkład Czekanowskiego w utrzymywanie przez Unię czystego konta był wielki !.

Mecz zakończył się remisem 0 : 0, co uznano za sensację !.

Schodzący z boiska Stalowcy pokazywali sędziemu wymownie, jak to obrońcy Unii częstowali ich kuksańcami i łokciami wsadzanymi pod żebro. To, co dla jednych było kuksańcem i grą faul, dla innych /czytaj - kibiców Unii/ było grą męską i nowoczesną, która sprawiła, że Jaskółki znalazły się znowu na ustach kibiców wszystkich drużyn z ówczesnej II ligi !.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz