25/ 1959 r. - II LIGA - 10 KOLEJKA -
UNIA TARNÓW - STAL MIELEC.
Unia
zagrała w składzie: Czekanowski,Tyliszczak,
Białas, Kuciewicz, Guzy, Nowak, Witek, Dubiel, Palemba,
Czarnecki, Spodzieja.
Znowu w składzie nie było Rusinka.
Zawsze, kiedy czy to w notatkach, czy też w prasowych
sprawozdaniach, widzę w ataku nazwisko Palemby, to cierpnie mi
skóra, czy przypadkiem nie pomylono Go z Kalembą, który
przecież był nominalnym napastnikiem.
Jeśli ktoś
spóźnił się na ten mecz dokładnie 5
minut,
jeśli w tym czasie kupował bilety, to jedyne co usłyszał, to
okrzyk "gool"!. Jeśli zdyszany wbiegł na wał okalający
boisko, to zobaczył nieznanych Mu z wyglądu piłkarzy ściskających
się i skaczących z radości. Jeśli przyglądnął się lepiej, to
niechybnie zobaczył trenera Stali - Brzeżańczyka
z rękami w górze, w geście zwycięstwa.
Jeśli, nie wierząc
jeszcze swoim oczom zapytał obecnych na stadionie kibiców, kto
zdobył bramkę, to usłyszał stłumioną odpowiedź: Alfred
Gazda z
Mielca !.
Stal
Mielec prowadziła po 5 minutach 1:0 !!!.
Tak
fatalnie zaczął się ten mecz dla Unii !!!.
Unia, nieco
stłamszona utratą gola, jednak z każdą upływającą chwilą
odzyskiwała wigor i animusz. Jeszcze jedna minuta, jeszcze dwie
i Jaskółki stały się równorzędnym partnerem dla gości.
Okazało się, że nie ustępujemy faworyzowanej Stali w żadnym z
elementów piłkarskiej sztuki.
Mecz był szybki, zespoły
pokazywały dobry futbol. Przy każdej akcji gości, zamierały serca
kibiców Jaskółek. Strata drugiego gola mogła być już nie do
odrobienia. Na szczęście kubeł zimnej wody wylany na graczy naszej
obrony przyniósł pozytywny skutek. Grali bardzo skupieni i
zdeterminowani.
W
25 minucie
dochodzi do spięcia pod bramką Mysiaka.
Z tłumu piłkarzy do chwilowo bezpańskiej piłki wyskakuje,
niczym z katapulty Palemba,
wprawny ruch głową, idealnie uderzona piłka przelatuje
obok interweniującego golkipera gości i tonie w ... siatce
bramki. Mamy
wyrównanie !!!. Jaskółki doprowadzają do remisu !!!.
Całe
lata spędzone na obronie, raz po raz ćwiczona i wykorzystywana
umiejętność gry głową, przydała się Palembie
w najbardziej pożądanym momencie !.
Wynik spotkania nie zmienia
jego obrazu. Mielec nie cacka się z Unią, walczy o kolejnego gola,
ale i Unia nie poczytuje sobie remisu za zadawalający
rezultat.
W
34 minucie
Witek
w pięknej "solówce" mija dwóch graczy gości, kiedy
naprzeciw niego staje kolejny piłkarz Stali, posyła
piłkę prostopadle, w kierunku bramki. Wydaje się, że mocno
uderzona piłka odskoczy od nogi Nowaka,
ale nie - nasz zawodnik umiejętnie ją gasi i rozgląda się wokół.
Trwa to sekundy, ale na stadionie odbiera się to
jako
wieki całe. Nowak
przeżywa chwilę zwątpienia, wszyscy jego partnerzy są dokładnie
pokryci, nie ma za bardzo komu odegrać piłki.
Ten wszędobylski,
nadzwyczaj pracowity i ruchliwy piłkarz widzi, że akurat w tym
momencie, kiedy jego nikt za bardzo nie naciska, jego koledzy nie
wykazują większej pomysłowości w wyzwoleniu się spod
opieki
Mielczan.
Jest
20 metrów
od bramki Mysiaka,
który wzrokiem spokojnie kontroluje przebieg akcji. Nowak
podejmuje decyzję - odda strzał !!!. Mocno uderza piłkę. Mysiak
popisuje się kapitalną robinsonadą !.
Frunie w tym samym
kierunku, co piłka !. Jeszcze chwila, ułamek sekundy i już
wiadomo: piłka leci poza zasięgiem jego rąk, frunie poza
zasięgiem rąk wszystkich bramkarzy świata !!!.
8 tysięcy
widzów nie ma wątpliwości: strzał
jest nie do obrony !!!.
Unia
prowadzi ze Stalą Mielec 2 : 1,
po pięknym golu !!!
Mecz toczy się nadal w szybkim
tempie, żadnej z drużyn nie brakuje ani sił, ani sporych
umiejętności.
Pierwsza połowa kończy się naszym prowadzeniem
2
: 1.
Po przerwie Unia i Stal nadal pokazują swój kunszt. Dopiero
w końcówce Jaskółki cofają się do obrony.
Stal korzysta
z okazji, wydobywa resztki sił, przypiera nas do muru. Obrońcy
Unii
grają jednak jak w transie, a ich pewność siebie zwielakratnia
równie kapitalna postawa Czekanowskiego
w bramce !Brzeżańczyk
nie ma już więcej okazji do podniesienia z radości rąk do góry
!.
Armada z Mielca, przygotowywana od lat na wejście do I ligii,
tonie po dwóch trafieniach beniaminka z Tarnowa.
Beniaminka ?! -
po tym meczu już nikt nie używa tej nazwy. W Polsce o Unii
zaczyna się zupełnie poważnie mówić: mamy niespodziewanego i
znakomitego kandydata do I ligii !!!!. Cóż to były za kolorowe dni
!!!!.
środa, 26 lutego 2014
poniedziałek, 17 lutego 2014
24/ 1959 r. - II LIGA - ZAPOWIEDŹ 10 KOLEJKI.
Sezon 1959 r. - pierwsza w historii klubu II liga !10 kolejka: UNIA TARNÓW - STAL MIELEC
Chciałoby się po raz pierwszy napisać, że oto na drodze Unii stanął wreszcie zespół nieopierzony, bez przeszłości i bez perspektyw. Ale przy prezentacji Stali Mielec i zapowiedzi tego meczu zapomnijmy o takim marzeniu.
W 10 - tej kolejce przyszło nam skonfrontować własne umiejętności z bardzo atrakcyjnym rywalem.
Kierownictwo Stali Mielec z niebywałą konsekwencją od lat budowało drużynę, która miała przypuścić szturm na
ekstraklasę. Mecz z Unią przypadał na finalny moment tej budowy.
Zaburzając chronologię zdarzeń dodajmy: szturm udał się stalowcom już w następnym sezonie i Mielec awansował wówczas do I ligii !.
Pierwszy krok w kierunku awansu Stal uczyniła już w 1955 r., kiedy to po raz pierwszy zawitała do II ligii. Recepta na sukces była jak zwykle prosta - kochający futbol i znający się na swojej robocie działacze, oparcie w prężnie rozwijających się zakładach WSK PZL - Mielec, które produkowały m.in. słynne radzieckie myśliwce Mig, a reszta to była bułka z masłem. Kontraktowano dobrych graczy i jeszcze lepszych trenerów.
Do tych pierwszych zaliczyć należało choćby napastnika Helmuta Tobolika, który w 1959 r. należał do najlepszych graczy Stali, a w ogóle w okresie jego gier w II lidze strzelił dla niej łącznie prawie 60 bramek, nie stracił także tej skuteczności w czasie gry w I lidze.
W 1958 r. w Stali pojawił się /z Polonii Bytom/, kolejny nietuzinkowy napastnik - niski, ale dobry technicznie i zwinny - Alfred Gazda, który zakochał się w Stali - zresztą z wzajemnością, na okres 10 lat. Około 30 -tu goli, zdobytych w ok. 130 meczach, miał na koncie kolejny napastnik - Rajmund Kapuściński. W ataku grał wówczas także niezły kolejny zawodnik, rodem z Wisły Kraków - Kazimierz Budek.
Przyniósł go do Stali także rok 1958.
Słabsza forma jednego z napastników nie sprowadzała więc na sztab szkoleniowy bólu głowy - każdy z nich mógł być zastąpiony przez równie utalentowanego kolegę.
W pomocy brylował Henryk Czylok, którego wybór w latach 50 - tych na najlepszego zawodnika ziemi rzeszowskiej nikogo nie dziwił, bo upatrywano w nim jednego z najlepszych rozgrywających w Polsce. I na miano takie
zapracował podczas dalszych występów w Stali, chociaż nigdy nie dostąpił zaszczytu bronienia barw narodowych.
Kibice Unii mieli także nadzieję na zobaczenie w akcji utalentowanego Zenona Książka. I nawet nie przypuszczali, że Zenon Książek zostanie w póżniejszych latach trenerem ... Jaskółek /był też trenerem reprezentacji młodzieżowej Polski/.
Niełatwe zadanie czekało też naszych napastników, jako że i obrona Stali była od lat pieczołowicie dobierana.
W tej linii rzucał się w oczy lewy obrońca Leszek Gaj, mający za sobą występy w Lotniku Warszawa.
Gdyby obrona zawiodła, na rywali czekał jeszcze w bramce znakomity Ryszard Mysiak, którego przymierzano nawet do reprezentacji kraju !
A kto tam nie zasiadał na ławce trenerskiej !
W latach 1957 - 1958 szkoleniowcem Stali był legendarny Michał Matyas, który podjął się pracy w tym II - ligowym klubie, mając już na swoim koncie funkcję selekcjonera reprezentacji Polski !!!.
Zespół, który miał zmierzyć się z Unią, napewno pamiętał jeszcze nauki tego wspaniałego szkoleniowca.
Unię miał rozpracować kolejny trener Stali - słynny Antoni Brzeżańczyk, który już wtedy miał niezły warsztat, jako że wcześniej prowadził zespoły z Rzeszowa i Bydgoszczy.
Jego umiejętności zostały docenione w latach 60 - tych, kiedy to został trenerem reprezentacji Polski. A przecież był to trener, którego bez obaw w latach 70 - tych zatrudniały: znakomity Feyenoord Rotterdam, kluby austriackie i greckie !!!
Nie dziwi więc fakt, że na stadionie Unii pojawiło się aż 8 tysięcy fanów piłki !.
Sezon 1959 r. - pierwsza w historii klubu II liga !10 kolejka: UNIA TARNÓW - STAL MIELEC
Chciałoby się po raz pierwszy napisać, że oto na drodze Unii stanął wreszcie zespół nieopierzony, bez przeszłości i bez perspektyw. Ale przy prezentacji Stali Mielec i zapowiedzi tego meczu zapomnijmy o takim marzeniu.
W 10 - tej kolejce przyszło nam skonfrontować własne umiejętności z bardzo atrakcyjnym rywalem.
Kierownictwo Stali Mielec z niebywałą konsekwencją od lat budowało drużynę, która miała przypuścić szturm na
ekstraklasę. Mecz z Unią przypadał na finalny moment tej budowy.
Zaburzając chronologię zdarzeń dodajmy: szturm udał się stalowcom już w następnym sezonie i Mielec awansował wówczas do I ligii !.
Pierwszy krok w kierunku awansu Stal uczyniła już w 1955 r., kiedy to po raz pierwszy zawitała do II ligii. Recepta na sukces była jak zwykle prosta - kochający futbol i znający się na swojej robocie działacze, oparcie w prężnie rozwijających się zakładach WSK PZL - Mielec, które produkowały m.in. słynne radzieckie myśliwce Mig, a reszta to była bułka z masłem. Kontraktowano dobrych graczy i jeszcze lepszych trenerów.
Do tych pierwszych zaliczyć należało choćby napastnika Helmuta Tobolika, który w 1959 r. należał do najlepszych graczy Stali, a w ogóle w okresie jego gier w II lidze strzelił dla niej łącznie prawie 60 bramek, nie stracił także tej skuteczności w czasie gry w I lidze.
W 1958 r. w Stali pojawił się /z Polonii Bytom/, kolejny nietuzinkowy napastnik - niski, ale dobry technicznie i zwinny - Alfred Gazda, który zakochał się w Stali - zresztą z wzajemnością, na okres 10 lat. Około 30 -tu goli, zdobytych w ok. 130 meczach, miał na koncie kolejny napastnik - Rajmund Kapuściński. W ataku grał wówczas także niezły kolejny zawodnik, rodem z Wisły Kraków - Kazimierz Budek.
Przyniósł go do Stali także rok 1958.
Słabsza forma jednego z napastników nie sprowadzała więc na sztab szkoleniowy bólu głowy - każdy z nich mógł być zastąpiony przez równie utalentowanego kolegę.
W pomocy brylował Henryk Czylok, którego wybór w latach 50 - tych na najlepszego zawodnika ziemi rzeszowskiej nikogo nie dziwił, bo upatrywano w nim jednego z najlepszych rozgrywających w Polsce. I na miano takie
zapracował podczas dalszych występów w Stali, chociaż nigdy nie dostąpił zaszczytu bronienia barw narodowych.
Kibice Unii mieli także nadzieję na zobaczenie w akcji utalentowanego Zenona Książka. I nawet nie przypuszczali, że Zenon Książek zostanie w póżniejszych latach trenerem ... Jaskółek /był też trenerem reprezentacji młodzieżowej Polski/.
Niełatwe zadanie czekało też naszych napastników, jako że i obrona Stali była od lat pieczołowicie dobierana.
W tej linii rzucał się w oczy lewy obrońca Leszek Gaj, mający za sobą występy w Lotniku Warszawa.
Gdyby obrona zawiodła, na rywali czekał jeszcze w bramce znakomity Ryszard Mysiak, którego przymierzano nawet do reprezentacji kraju !
A kto tam nie zasiadał na ławce trenerskiej !
W latach 1957 - 1958 szkoleniowcem Stali był legendarny Michał Matyas, który podjął się pracy w tym II - ligowym klubie, mając już na swoim koncie funkcję selekcjonera reprezentacji Polski !!!.
Zespół, który miał zmierzyć się z Unią, napewno pamiętał jeszcze nauki tego wspaniałego szkoleniowca.
Unię miał rozpracować kolejny trener Stali - słynny Antoni Brzeżańczyk, który już wtedy miał niezły warsztat, jako że wcześniej prowadził zespoły z Rzeszowa i Bydgoszczy.
Jego umiejętności zostały docenione w latach 60 - tych, kiedy to został trenerem reprezentacji Polski. A przecież był to trener, którego bez obaw w latach 70 - tych zatrudniały: znakomity Feyenoord Rotterdam, kluby austriackie i greckie !!!
Nie dziwi więc fakt, że na stadionie Unii pojawiło się aż 8 tysięcy fanów piłki !.
środa, 12 lutego 2014
23/ 1959 r. - PIŁKARSKIE TOURNEE PO ZSRR.
TOWARZYSKIE MECZE W ZSRR.Na początku czerwca 1959 r. Unia, korzystając z przerwy w rozgrywkach, wyjechała do Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, gdzie potykając się z tamtejszymi II - ligowymi zespołami, napewno nie przyniosła nam wstydu, a wręcz odwrotnie !.
Najpierw na naszej drodze stanął Metalurg Zaporoże, aktualnie znany zespół z Ukrainy. Znany choćby z licznych sparingów z polskimi klubami, ot że wymienię ich wygraną z Legią Warszawa w styczniu 2010 r. w stosunku 1 : 0, czy pokonanie podczas zgrupowania w Hiszpanii w lutym 2010 r. krakowskiej Wisły 3 : 2. Ani Legia, ani Wisła nawet nie podejrzewają, że Metalurg przetrzepał im futerka, by zmazać przynajmniej częściowo plamę, jaką była dla tych "maładców", porażka z Unią w 1959 r. 0 : 1 ! Tak, tak - chemicy z Tarnowa okazali się twardsi od zaporoskiej stali.
W tej sytuacji w kolejnym meczu sprytnie wystawiono przeciwko unistom również ... chemików !. Na wszelki wypadek do rywalizacji dodano jeszcze gratis samego Feliksa Dzierżyńskiego, coby naszym bardziej miękko się zrobiło. Rywalem był bowiem Chemik Dniepro - Dzierżyńsk. Ale Unia i tym razem nie ugięła się i sięgnęła po cenny remis 0 : 0.
Po jakimś czasie Chemika przemianowo na Stal, pewnie żeby wzmocnić jego siły, nadwątlone meczem z Unią .
Cóż mogli zrobić Rosjanie w takiej sytuacji ? Zawiedli metalurgowie, zawiedli chemicy, no cóż, pozostało tylko wytoczyć przeciwko Unii ... Lokomotywę !. Lokomotywa była z Winnicy /od 2003 r. klub zwie się Niwa Winnica/.
I dopiero Lokomotiw Winnica sprawił, że Unia mogła liczyć na kolejne zaproszenie z Kraju Rad. Gospodarze rozjechali bowiem nasze Jaskółki 3 : 0 i przynajmniej częściowo przywrócili dobre imię radzieckich II - ligowców.
Jak donosiła polska prasa, Unia w trzecim sparingu była już zmęczona zagranicznym wojażem...
Kibice Jaskółek żartowali, że jak na powszechnie znaną wszystkim, słowiańską gościnność goszczących Unię Rosjan, to i tak to zmęczenie przyszło stosunkowo późno.
Wielu moich znajomych wie coś na ten temat. Taki jeden opowiadał mi kiedyś, że z zakładowej wycieczki do ZSRR nie pamiętał prawie żadnych zabytków, ale gościnność, ooo - tak, pamiętał dobrze i nawet tęskni za nią do dziś, choć to minęło już kilkadziesiąt lat.
W tych warunkach nie było miejsca na wątpliwości - zawodnicy Unii byli dobrze przygotowani do sezonu, kondycja ich nie zawiodła i przebieg tak udanego tournee napewno dobrze pamiętali.
Czas jednak nagli, wracajmy więc na polskie, drugoligowe podwórko.
TOWARZYSKIE MECZE W ZSRR.Na początku czerwca 1959 r. Unia, korzystając z przerwy w rozgrywkach, wyjechała do Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, gdzie potykając się z tamtejszymi II - ligowymi zespołami, napewno nie przyniosła nam wstydu, a wręcz odwrotnie !.
Najpierw na naszej drodze stanął Metalurg Zaporoże, aktualnie znany zespół z Ukrainy. Znany choćby z licznych sparingów z polskimi klubami, ot że wymienię ich wygraną z Legią Warszawa w styczniu 2010 r. w stosunku 1 : 0, czy pokonanie podczas zgrupowania w Hiszpanii w lutym 2010 r. krakowskiej Wisły 3 : 2. Ani Legia, ani Wisła nawet nie podejrzewają, że Metalurg przetrzepał im futerka, by zmazać przynajmniej częściowo plamę, jaką była dla tych "maładców", porażka z Unią w 1959 r. 0 : 1 ! Tak, tak - chemicy z Tarnowa okazali się twardsi od zaporoskiej stali.
W tej sytuacji w kolejnym meczu sprytnie wystawiono przeciwko unistom również ... chemików !. Na wszelki wypadek do rywalizacji dodano jeszcze gratis samego Feliksa Dzierżyńskiego, coby naszym bardziej miękko się zrobiło. Rywalem był bowiem Chemik Dniepro - Dzierżyńsk. Ale Unia i tym razem nie ugięła się i sięgnęła po cenny remis 0 : 0.
Po jakimś czasie Chemika przemianowo na Stal, pewnie żeby wzmocnić jego siły, nadwątlone meczem z Unią .
Cóż mogli zrobić Rosjanie w takiej sytuacji ? Zawiedli metalurgowie, zawiedli chemicy, no cóż, pozostało tylko wytoczyć przeciwko Unii ... Lokomotywę !. Lokomotywa była z Winnicy /od 2003 r. klub zwie się Niwa Winnica/.
I dopiero Lokomotiw Winnica sprawił, że Unia mogła liczyć na kolejne zaproszenie z Kraju Rad. Gospodarze rozjechali bowiem nasze Jaskółki 3 : 0 i przynajmniej częściowo przywrócili dobre imię radzieckich II - ligowców.
Jak donosiła polska prasa, Unia w trzecim sparingu była już zmęczona zagranicznym wojażem...
Kibice Jaskółek żartowali, że jak na powszechnie znaną wszystkim, słowiańską gościnność goszczących Unię Rosjan, to i tak to zmęczenie przyszło stosunkowo późno.
Wielu moich znajomych wie coś na ten temat. Taki jeden opowiadał mi kiedyś, że z zakładowej wycieczki do ZSRR nie pamiętał prawie żadnych zabytków, ale gościnność, ooo - tak, pamiętał dobrze i nawet tęskni za nią do dziś, choć to minęło już kilkadziesiąt lat.
W tych warunkach nie było miejsca na wątpliwości - zawodnicy Unii byli dobrze przygotowani do sezonu, kondycja ich nie zawiodła i przebieg tak udanego tournee napewno dobrze pamiętali.
Czas jednak nagli, wracajmy więc na polskie, drugoligowe podwórko.
wtorek, 11 lutego 2014
22/ 1959 r. - II LIGA - PODSUMOWANIE 9 KOLEJKI.
Inne wyniki 9 kolejki:
Naprzód Lipiny - Legia Krosno 1:0
Szombierki Bytom - Walter Rzeszów 2:0
Stal Rzeszów - Piast Gliwice 2:2 .Zadyszkę notował Wawel, który przegrał w Sosnowcu ze Stalą 0:1; swoich fanów zawiodła też Stal Mielec, która na "własnych śmieciach" zaledwie zremisowała z Unią Racibórz 1:1. Te ostatnie wyniki były jednak wodą na młyn tarnowskich Jaskółek !!!.
Tabela po 9 kolejce:1/ - STAL SOSNOWIEC - 13 pkt;
2/ - 3/ UNIA TARNÓW i STAL MIELEC po 12 pkt;
4/-5/- UNIA RACIBÓRZ i WAWEL po 11 pkt;
6/- NAPRZÓD - 10 pkt;
7/-8/-9/- CONCORDIA, PIAST,STAL RZESZÓW
po 9 pkt;
10/ -LEGIA - 6 pkt;
11/- SZOMBIERKI - 5 pkt;
12/ - WALTER - 0 pkt.Po 9 kolejkach mieliśmy miejsce na samych szczytach zaplecza ekstraklasy !. Unia była autentyczną, nie nadmuchiwaną rewelacją rundy !.
Tak na marginesie - przy okazji opisu tego meczu przypomniało mi się zdarzenie, które miało miejsce trochę lat po spotkaniu w Knurowie, a które ma z nim pewien związek. Napiszę o nim, bo historia kibiców to też w pewnym sensie historia klubu. W moich latach młodzieńczych próbowałem
przekonać do Unii wielu kolegów, byłem takim łowcą kolejnych sympatyków Jaskółek. Z jednym z kolegów szło mi nadzwyczaj opornie, ale ponieważ byliśmy zaprzyjaźnieni, po wielkim molestowaniu zgodził się pojechać ze mną na wyjazdowy mecz Unii do jednego z miast na
wschodnich rubieżach Polski.
Uznałem, że wyjazd doda kolorytu całemu przedsięwzięciu i ten pomysł drogo mnie kosztował. Zaczęło się od tego, że zostawiliśmy w rejsowym autobusie chlebak z kanapkami i pieniędzmi na powrót do Tarnowa, a i samych biletów /w tamtą stronę/ pozbyliśmy się już w czasie jazdy w okolicznościach, które same w sobie wystarczyłyby na inną opowieść.
Na miejsce jednak dotarliśmy. Problemu z brakiem pieniędzy nie dostrzegałem, bo postanowiłem że wrócimy z piłkarzami, dla których wówczas widok wystających po meczu, pod ich autobusem kibiców z Tarnowa, nie był żadnym nowum. Wpadliśmy na stadion, a tam ... szuru, szuru, jakiś cieć zamiatał papiery. Okazało się, że mecz rozegrano dzień wcześniej, oczywiście nie informując o tym nikogo. Tak to dawniej czasem wyglądało.
Do powrotnego autobusu nas nie zabrano z oczywistych powodów, zostaliśmy bez nadziei na rychły powrót i bez możliwości poinformowania o tym kogokolwiek, jako że poczta była w święta zamknięta, a jedyne telefony z połączeniami międzymiastowymi znajdowały się wówczas wyłącznie na poczcie.
Determinacja była jednak u nas wielka, przespaliśmy się u nieznanego księdza na plebanii, jako że połączeń w kierunku Tarnowa było tyle, co kot napłakał. Kościelny odtransportował nas nazajutrz na dworzec, tak aby być pewnym, że faktycznie pieniądze, które nam na słowo pożyczono, będą przeznaczone na bilety. Co się działo w domu !
Kolega od tego czasu omijał Unię szerokim łukiem, nie wiem dlaczego, ale chyba Mu się nienajlepiej kojarzyła; dla mnie takie eskapady były wpisane w ryzyko bycia kibicem.
Podobno dla odreagowania pojawił się nawet 1 raz na stadionie Tarnovii, ale sądząc po liczbie odwiedzin stadionu i tam przeżył jakiś koszmar... Dzisiaj to jednak inaczej wygląda.
Inne wyniki 9 kolejki:
Naprzód Lipiny - Legia Krosno 1:0
Szombierki Bytom - Walter Rzeszów 2:0
Stal Rzeszów - Piast Gliwice 2:2 .Zadyszkę notował Wawel, który przegrał w Sosnowcu ze Stalą 0:1; swoich fanów zawiodła też Stal Mielec, która na "własnych śmieciach" zaledwie zremisowała z Unią Racibórz 1:1. Te ostatnie wyniki były jednak wodą na młyn tarnowskich Jaskółek !!!.
Tabela po 9 kolejce:1/ - STAL SOSNOWIEC - 13 pkt;
2/ - 3/ UNIA TARNÓW i STAL MIELEC po 12 pkt;
4/-5/- UNIA RACIBÓRZ i WAWEL po 11 pkt;
6/- NAPRZÓD - 10 pkt;
7/-8/-9/- CONCORDIA, PIAST,STAL RZESZÓW
po 9 pkt;
10/ -LEGIA - 6 pkt;
11/- SZOMBIERKI - 5 pkt;
12/ - WALTER - 0 pkt.Po 9 kolejkach mieliśmy miejsce na samych szczytach zaplecza ekstraklasy !. Unia była autentyczną, nie nadmuchiwaną rewelacją rundy !.
Tak na marginesie - przy okazji opisu tego meczu przypomniało mi się zdarzenie, które miało miejsce trochę lat po spotkaniu w Knurowie, a które ma z nim pewien związek. Napiszę o nim, bo historia kibiców to też w pewnym sensie historia klubu. W moich latach młodzieńczych próbowałem
przekonać do Unii wielu kolegów, byłem takim łowcą kolejnych sympatyków Jaskółek. Z jednym z kolegów szło mi nadzwyczaj opornie, ale ponieważ byliśmy zaprzyjaźnieni, po wielkim molestowaniu zgodził się pojechać ze mną na wyjazdowy mecz Unii do jednego z miast na
wschodnich rubieżach Polski.
Uznałem, że wyjazd doda kolorytu całemu przedsięwzięciu i ten pomysł drogo mnie kosztował. Zaczęło się od tego, że zostawiliśmy w rejsowym autobusie chlebak z kanapkami i pieniędzmi na powrót do Tarnowa, a i samych biletów /w tamtą stronę/ pozbyliśmy się już w czasie jazdy w okolicznościach, które same w sobie wystarczyłyby na inną opowieść.
Na miejsce jednak dotarliśmy. Problemu z brakiem pieniędzy nie dostrzegałem, bo postanowiłem że wrócimy z piłkarzami, dla których wówczas widok wystających po meczu, pod ich autobusem kibiców z Tarnowa, nie był żadnym nowum. Wpadliśmy na stadion, a tam ... szuru, szuru, jakiś cieć zamiatał papiery. Okazało się, że mecz rozegrano dzień wcześniej, oczywiście nie informując o tym nikogo. Tak to dawniej czasem wyglądało.
Do powrotnego autobusu nas nie zabrano z oczywistych powodów, zostaliśmy bez nadziei na rychły powrót i bez możliwości poinformowania o tym kogokolwiek, jako że poczta była w święta zamknięta, a jedyne telefony z połączeniami międzymiastowymi znajdowały się wówczas wyłącznie na poczcie.
Determinacja była jednak u nas wielka, przespaliśmy się u nieznanego księdza na plebanii, jako że połączeń w kierunku Tarnowa było tyle, co kot napłakał. Kościelny odtransportował nas nazajutrz na dworzec, tak aby być pewnym, że faktycznie pieniądze, które nam na słowo pożyczono, będą przeznaczone na bilety. Co się działo w domu !
Kolega od tego czasu omijał Unię szerokim łukiem, nie wiem dlaczego, ale chyba Mu się nienajlepiej kojarzyła; dla mnie takie eskapady były wpisane w ryzyko bycia kibicem.
Podobno dla odreagowania pojawił się nawet 1 raz na stadionie Tarnovii, ale sądząc po liczbie odwiedzin stadionu i tam przeżył jakiś koszmar... Dzisiaj to jednak inaczej wygląda.
czwartek, 6 lutego 2014
21/ 1959 r. - II LIGA - 9 KOLEJKA - CONCORDIA KNURÓW - UNIA TARNÓW.
Wielu kibicom Concordia będzie się kojarzyć bardziej z inną nazwą - Górnik Knurów, ale to jeden i ten sam klub. Obecnie powrócił do swojej wcześniejszej nazwy, czyli Concordii.
Młodszemu pokoleniu zespół z Knurowa będzie się kojarzył z osobą bramkarza Jerzego Dudka, którego był wychowankiem, ale to zdecydowanie późniejsze czasy od objętych opisami.
W 1959 r. Concordia miała za sobą wiele II - ligowych sezonów i był to kolejny zespół o doświadczeniu wykraczającym poza wyobrażenia Jaskółek.
Spotkanie z Concordią rozegrano chyba 17 maja 1959 r., co wynikałoby mi z odręcznego zapisku. Zapisek do dzisiaj wygląda na nieźle przemoczony, pewnie od kibicowskich łez, jako że wielu kibiców Unii, chętnych do obejrzenia meczu, musiało obejść się smakiem.
Nawet gazety narzekały, że rozegrano go w pełnym utajnieniu.
Żartując można by dodać, że i sami piłkarze nie znali dnia i godziny spotkania, bo Unia pojechała do Knurowa prawdopodobnie bez Rusinka /nie grał, ale nie wiem, czy nie był przypadkiem na rezerwie/, a więc strata kadrowa były znaczące.
U mnie przechowała się tylko prasowa wzmianka, że gra była żywa i to po obu stronach. Gazety donosiły, że Unia wyszła na prowadzenie po golu Palemby i takim właśnie prasowym wycinkiem dysponuję.
Problem polega jednak na tym, że z kolei z
odręcznego zapisku z moich zbiorów wynika, że bramkę - wbrew prasowym doniesieniom - zdobył w 25 minucie meczu Spodzieja. I tego będę się trzymał. Nie odtworzę już, w jaki sposób nazwisko Spodziei, jako zdobywcy gola, pojawiło się na kartce, być może był to wynik informacji z klubu lub od jakiegoś kibica, któremu udało się dotrzeć we właściwym momencie na stadion...Concordia wyrównała w 32 minucie i Unia po raz kolejny w tym sezonie sprawiła swoim sympatykom miłą niespodziankę, jako że i całe wyjazdowe spotkanie zakończyło się remisem 1 : 1 /1:1/ !!!.
Wielu kibicom Concordia będzie się kojarzyć bardziej z inną nazwą - Górnik Knurów, ale to jeden i ten sam klub. Obecnie powrócił do swojej wcześniejszej nazwy, czyli Concordii.
Młodszemu pokoleniu zespół z Knurowa będzie się kojarzył z osobą bramkarza Jerzego Dudka, którego był wychowankiem, ale to zdecydowanie późniejsze czasy od objętych opisami.
W 1959 r. Concordia miała za sobą wiele II - ligowych sezonów i był to kolejny zespół o doświadczeniu wykraczającym poza wyobrażenia Jaskółek.
Spotkanie z Concordią rozegrano chyba 17 maja 1959 r., co wynikałoby mi z odręcznego zapisku. Zapisek do dzisiaj wygląda na nieźle przemoczony, pewnie od kibicowskich łez, jako że wielu kibiców Unii, chętnych do obejrzenia meczu, musiało obejść się smakiem.
Nawet gazety narzekały, że rozegrano go w pełnym utajnieniu.
Żartując można by dodać, że i sami piłkarze nie znali dnia i godziny spotkania, bo Unia pojechała do Knurowa prawdopodobnie bez Rusinka /nie grał, ale nie wiem, czy nie był przypadkiem na rezerwie/, a więc strata kadrowa były znaczące.
U mnie przechowała się tylko prasowa wzmianka, że gra była żywa i to po obu stronach. Gazety donosiły, że Unia wyszła na prowadzenie po golu Palemby i takim właśnie prasowym wycinkiem dysponuję.
Problem polega jednak na tym, że z kolei z
odręcznego zapisku z moich zbiorów wynika, że bramkę - wbrew prasowym doniesieniom - zdobył w 25 minucie meczu Spodzieja. I tego będę się trzymał. Nie odtworzę już, w jaki sposób nazwisko Spodziei, jako zdobywcy gola, pojawiło się na kartce, być może był to wynik informacji z klubu lub od jakiegoś kibica, któremu udało się dotrzeć we właściwym momencie na stadion...Concordia wyrównała w 32 minucie i Unia po raz kolejny w tym sezonie sprawiła swoim sympatykom miłą niespodziankę, jako że i całe wyjazdowe spotkanie zakończyło się remisem 1 : 1 /1:1/ !!!.
20/ 1959r. - II LIGA - PODSUMOWANIE 8 KOLEJKI.
W 8 kolejce nasi rywale uzyskali następujące wyniki:
Piast Gliwice wygrał z Concordią Knurów 3:1,
czerwona latarnia rozgrywek: Walter Rzeszów nie miał żadnych szans w konfrontacji ze Stalą Sosnowiec i padł w stosunku 1:6, Unia Racibórz wysoko wygrała z Naprzodem Lipiny 5:2, Legia Krosno - Stal Rzeszów 2:2.
Największa sensacja miała miejsce w Krakowie, gdzie wielki lider tych rozgrywek - Wawel - przegrał 0:1 ze Stalą Mielec !!!.
Ten ostatni wynik miał oczywiście bezpośrednie przełożenie na tabelę.
Na czele znajdowały się 4 zespoły z identyczną liczbą punktów, a wśród nich nasza Unia !!!.
Obok Jaskółek, 11 pkt zebrały: Wawel, Stal Mielec i Sosnowiec.
Kolejne miejsca zajmowały:
5/ - Unia Racibórz - 10 pkt;
6/-7/-8/-9/ - Concordia, Naprzód, Piast, Stal Rzeszów - 8 pkt;
10/ - Legia 6 pkt;
11/ - Szombierki - 3 pkt;
12/ - Walter - 0 pkt.
W 8 kolejce nasi rywale uzyskali następujące wyniki:
Piast Gliwice wygrał z Concordią Knurów 3:1,
czerwona latarnia rozgrywek: Walter Rzeszów nie miał żadnych szans w konfrontacji ze Stalą Sosnowiec i padł w stosunku 1:6, Unia Racibórz wysoko wygrała z Naprzodem Lipiny 5:2, Legia Krosno - Stal Rzeszów 2:2.
Największa sensacja miała miejsce w Krakowie, gdzie wielki lider tych rozgrywek - Wawel - przegrał 0:1 ze Stalą Mielec !!!.
Ten ostatni wynik miał oczywiście bezpośrednie przełożenie na tabelę.
Na czele znajdowały się 4 zespoły z identyczną liczbą punktów, a wśród nich nasza Unia !!!.
Obok Jaskółek, 11 pkt zebrały: Wawel, Stal Mielec i Sosnowiec.
Kolejne miejsca zajmowały:
5/ - Unia Racibórz - 10 pkt;
6/-7/-8/-9/ - Concordia, Naprzód, Piast, Stal Rzeszów - 8 pkt;
10/ - Legia 6 pkt;
11/ - Szombierki - 3 pkt;
12/ - Walter - 0 pkt.
niedziela, 2 lutego 2014
19/ 1959 r. - II LIGA 8 KOLEJKA; UNIA - SZOMBIERKI.
Jak się już rzekło przez tę Tarnovię były tylko same kłopoty.
Szybko okazało się, że solidna rozgrzewka Czekanowskiego i obrońców była jak najbardziej na miejscu.
Linie defensywne Unii raz po raz wystawiane były na ciężkie próby. Właśnie Pan Władysław otrzepuje kurz osiadły na bramkarskim stroju, po rewelacyjnej robinsonadzie, w efekcie której udało Mu się końcami palców przebić piłkę ponad poprzeczką na rzut rożny. Dodajmy, piłkę zmierzającą po fantastycznym jej uderzeniu z woleja przez Sobka, wprost pod poprzeczkę naszej bramki.
Nasi obrońcy dwoją się i troją, by okiełznać rozpędzone Szombierki.
Próbują wszystkich metod. Są i wślizgi i walka w powietrzu i walka bark w bark. Są też próby łapania gości na spalone. Nie wszystkie udane. W 31 minucie pułapka ofsajdowa zawodzi, Poloczek wychodzi na pozycję sam na sam z Czekanowskim, prawdopodobnie o sekundę zagapił się Białas.Stadion zamiera, strzał Poloczka, piłka leci w światło bramki !!!.Czekanowski znowu wyciągnięty niczym struna, jakby chciał się wydłużyć w powietrzu, kolejna wspaniała robinsonada, wyczuł intencje strzelca, ale czy dosięgnie piłki ?! Dosięgnął, znowu koniuszki palców ocierają się o powłokę piłki, ale to wystarcza, by zmieniła ona swój tor i pomknęła na kolejny rzut rożny.
Czekanowski lubił niekiedy interwencje "pod publiczkę", ale tym razem do efektownej, powietrznej parady zmusiła Go trzeźwa ocena sytuacji, brawo !.
Jeszcze zespół Unii i jego fani na dobre nie ochłonęli, a tu w 36 minucie kolejna świetna akcja Bytomian. Piłkę przejmuje Sobek, jest już przy nim Tyliszczak, ale pomimo największych starań nie może wybić piłki spod nóg b. reprezentanta Polski, ten umiejętnie ją zasłania,
któryś z pomocników Unii idzie koledze w sukurs, ale na niewiele się to zdaje. Sobek utrzymuje się przy piłce, piekielnie mocno uderza !Czekanowski tym razem nawet nie próbuje interweniować, stoi jak wmurowany w boisko, podkręcona piłka ucieka od niego, jest coraz bardziej poza zasięgiem naszego bramkarza, jeszcze tylko ułamek sekundy i głośne uderzenie !
Sobek trafił w słupek !!!.
Na nasze szczęście akcja przeprowadzona była w błyskawicznym tempie i żaden z graczy Szombierek nie znalazł się w pobliżu odbitej futbolówki.
Szczęśliwie też spadła ona na nogę Tyliszczaka. Tego nawet koledzy nie musieli ponaglać do szybkiego jej wybicia, kropnął w piłkę z całych sił, trochę na oślep, byle dalej od naszej bramki.
Piłka mija kilku graczy i ląduje przed Witkiem. Ten również nie zastanawia się ani sekundy, ale jego podanie jest już mierzone, uruchamia w ataku Dubiela, krótka kiwka, zwód, Dubiel dostrzega wychodzącego na pozycję Spodzieję, podaje mu precyzyjnie piłkę, Spodzieja nawet nie podnosi głowy, baczy by piłka nie odskoczyła mu od nogi, strzela i po
chwili słyszy ryk stadionu: goooool, goool !!!!!.
Unia prowadzi 1 : 0 z Szombierkami, po celnym trafieniu Spodzieji w 37 minucie meczu !!!.
Spodzieja cieszy się za dwóch, za trzech, ech, co tam będę wyliczał, cieszy się za stu strzelców. To Jego pierwszy gol w tych rozgrywkach !. Zawodnik, który wcześniej strzelał bramki na zawołanie, w inauguracyjnym sezonie Unii w II lidze musiał czekać aż do 8 kolejki na swojego gola !!!. Nie wytykałem Mu tego wcześniej, żeby nie zapeszyć i nie
zdeprymować Go i żeby wreszcie ten upragniony gol Spodzieji, który został odnotowany w zapiskach, mógł paść i na tym blogu. I jak widzicie, padł !!!.
Wynikiem 1:0 kończy się pierwsza połowa.
Po przerwie zaczynamy przeżywać jeszcze trudniejsze chwile. Szombierki zaczynają przejmować inicjatywę, jest ich jakby więcej na boisku. Nasz atak nie jest już tak groźny, a jego poczynania są duszone w zarodku przez Bytomian.
Kibice żartują, że w przerwie meczu gracze z linii napadu rozpoczęli świętowanie bramki Spodzieji i oto tego naoczne efekty.
Ale tak naprawdę, to niewielu kibicom udzielał się nastrój wesołkowatości - ciężko wywalczone prowadzenie mogło w każdej chwili wymknąć się z naszych rąk.
Prawie cały ciężar gry spada na naszą defensywę i Czekanowskiego. Na szczęście Ci nie zawodzą, w odróżnieniu od ataku.
Ale i my możemy mieć swoje kolejne pięć minut. Niestety, napastnicy nie wykorzystują kolejnych dobrych pozycji. Szanse na podwyższenie rezultatu mają Spodzieja i Dubiel, ale ich nie wykorzystują. Stadion natychmiast im to wybacza, wszyscy mają świeżo w pamięci znakomitą kontrę w wykonaniu tych zawodników, która przyniosła nam prowadzenie.
Już do końca meczu żadnej z drużyn nie udało się strzelić bramki.
Cel Szombierek, czyli zdobycie twierdzy Tarnów, nie powiódł się. Unia wygrywa z Szombierkami Bytom 1 : 0 !!!.
Wyjeżdżający ze stadionu Jaskółek
piłkarze gości i ich fani mieli zapewne tylko jedno marzenie: oby już nigdy więcej do Tarnowa, a jeżeli już, to lepiej na stadion Tarnovii - tam się przynajmniej remisowało !!!.
Jak się już rzekło przez tę Tarnovię były tylko same kłopoty.
Szybko okazało się, że solidna rozgrzewka Czekanowskiego i obrońców była jak najbardziej na miejscu.
Linie defensywne Unii raz po raz wystawiane były na ciężkie próby. Właśnie Pan Władysław otrzepuje kurz osiadły na bramkarskim stroju, po rewelacyjnej robinsonadzie, w efekcie której udało Mu się końcami palców przebić piłkę ponad poprzeczką na rzut rożny. Dodajmy, piłkę zmierzającą po fantastycznym jej uderzeniu z woleja przez Sobka, wprost pod poprzeczkę naszej bramki.
Nasi obrońcy dwoją się i troją, by okiełznać rozpędzone Szombierki.
Próbują wszystkich metod. Są i wślizgi i walka w powietrzu i walka bark w bark. Są też próby łapania gości na spalone. Nie wszystkie udane. W 31 minucie pułapka ofsajdowa zawodzi, Poloczek wychodzi na pozycję sam na sam z Czekanowskim, prawdopodobnie o sekundę zagapił się Białas.Stadion zamiera, strzał Poloczka, piłka leci w światło bramki !!!.Czekanowski znowu wyciągnięty niczym struna, jakby chciał się wydłużyć w powietrzu, kolejna wspaniała robinsonada, wyczuł intencje strzelca, ale czy dosięgnie piłki ?! Dosięgnął, znowu koniuszki palców ocierają się o powłokę piłki, ale to wystarcza, by zmieniła ona swój tor i pomknęła na kolejny rzut rożny.
Czekanowski lubił niekiedy interwencje "pod publiczkę", ale tym razem do efektownej, powietrznej parady zmusiła Go trzeźwa ocena sytuacji, brawo !.
Jeszcze zespół Unii i jego fani na dobre nie ochłonęli, a tu w 36 minucie kolejna świetna akcja Bytomian. Piłkę przejmuje Sobek, jest już przy nim Tyliszczak, ale pomimo największych starań nie może wybić piłki spod nóg b. reprezentanta Polski, ten umiejętnie ją zasłania,
któryś z pomocników Unii idzie koledze w sukurs, ale na niewiele się to zdaje. Sobek utrzymuje się przy piłce, piekielnie mocno uderza !Czekanowski tym razem nawet nie próbuje interweniować, stoi jak wmurowany w boisko, podkręcona piłka ucieka od niego, jest coraz bardziej poza zasięgiem naszego bramkarza, jeszcze tylko ułamek sekundy i głośne uderzenie !
Sobek trafił w słupek !!!.
Na nasze szczęście akcja przeprowadzona była w błyskawicznym tempie i żaden z graczy Szombierek nie znalazł się w pobliżu odbitej futbolówki.
Szczęśliwie też spadła ona na nogę Tyliszczaka. Tego nawet koledzy nie musieli ponaglać do szybkiego jej wybicia, kropnął w piłkę z całych sił, trochę na oślep, byle dalej od naszej bramki.
Piłka mija kilku graczy i ląduje przed Witkiem. Ten również nie zastanawia się ani sekundy, ale jego podanie jest już mierzone, uruchamia w ataku Dubiela, krótka kiwka, zwód, Dubiel dostrzega wychodzącego na pozycję Spodzieję, podaje mu precyzyjnie piłkę, Spodzieja nawet nie podnosi głowy, baczy by piłka nie odskoczyła mu od nogi, strzela i po
chwili słyszy ryk stadionu: goooool, goool !!!!!.
Unia prowadzi 1 : 0 z Szombierkami, po celnym trafieniu Spodzieji w 37 minucie meczu !!!.
Spodzieja cieszy się za dwóch, za trzech, ech, co tam będę wyliczał, cieszy się za stu strzelców. To Jego pierwszy gol w tych rozgrywkach !. Zawodnik, który wcześniej strzelał bramki na zawołanie, w inauguracyjnym sezonie Unii w II lidze musiał czekać aż do 8 kolejki na swojego gola !!!. Nie wytykałem Mu tego wcześniej, żeby nie zapeszyć i nie
zdeprymować Go i żeby wreszcie ten upragniony gol Spodzieji, który został odnotowany w zapiskach, mógł paść i na tym blogu. I jak widzicie, padł !!!.
Wynikiem 1:0 kończy się pierwsza połowa.
Po przerwie zaczynamy przeżywać jeszcze trudniejsze chwile. Szombierki zaczynają przejmować inicjatywę, jest ich jakby więcej na boisku. Nasz atak nie jest już tak groźny, a jego poczynania są duszone w zarodku przez Bytomian.
Kibice żartują, że w przerwie meczu gracze z linii napadu rozpoczęli świętowanie bramki Spodzieji i oto tego naoczne efekty.
Ale tak naprawdę, to niewielu kibicom udzielał się nastrój wesołkowatości - ciężko wywalczone prowadzenie mogło w każdej chwili wymknąć się z naszych rąk.
Prawie cały ciężar gry spada na naszą defensywę i Czekanowskiego. Na szczęście Ci nie zawodzą, w odróżnieniu od ataku.
Ale i my możemy mieć swoje kolejne pięć minut. Niestety, napastnicy nie wykorzystują kolejnych dobrych pozycji. Szanse na podwyższenie rezultatu mają Spodzieja i Dubiel, ale ich nie wykorzystują. Stadion natychmiast im to wybacza, wszyscy mają świeżo w pamięci znakomitą kontrę w wykonaniu tych zawodników, która przyniosła nam prowadzenie.
Już do końca meczu żadnej z drużyn nie udało się strzelić bramki.
Cel Szombierek, czyli zdobycie twierdzy Tarnów, nie powiódł się. Unia wygrywa z Szombierkami Bytom 1 : 0 !!!.
Wyjeżdżający ze stadionu Jaskółek
piłkarze gości i ich fani mieli zapewne tylko jedno marzenie: oby już nigdy więcej do Tarnowa, a jeżeli już, to lepiej na stadion Tarnovii - tam się przynajmniej remisowało !!!.
Subskrybuj:
Posty (Atom)