wtorek, 11 lutego 2014

22/ 1959 r. - II LIGA - PODSUMOWANIE 9 KOLEJKI.


Inne wyniki 9 kolejki:
Naprzód Lipiny - Legia Krosno 1:0
Szombierki Bytom - Walter Rzeszów 2:0
Stal Rzeszów - Piast Gliwice 2:2 .
Zadyszkę notował Wawel, który przegrał w Sosnowcu ze Stalą 0:1; swoich fanów zawiodła też Stal Mielec, która na "własnych śmieciach" zaledwie zremisowała z Unią Racibórz 1:1. Te ostatnie wyniki były jednak wodą na młyn tarnowskich Jaskółek !!!.

Tabela po 9 kolejce:1/ - STAL SOSNOWIEC - 13 pkt;
2/ - 3/
UNIA TARNÓW i STAL MIELEC po 12 pkt;
4/-5/- UNIA RACIBÓRZ i WAWEL po 11 pkt;
6/- NAPRZÓD - 10 pkt;
7/-8/-9/- CONCORDIA, PIAST,STAL RZESZÓW
po 9 pkt;
10/ -LEGIA - 6 pkt;
11/- SZOMBIERKI - 5 pkt;
12/ - WALTER - 0 pkt.
Po 9 kolejkach mieliśmy miejsce na samych szczytach zaplecza ekstraklasy !. Unia była autentyczną, nie nadmuchiwaną rewelacją rundy !.
Tak na marginesie - przy okazji opisu tego meczu przypomniało mi się zdarzenie, które miało miejsce trochę lat po spotkaniu w Knurowie, a które ma z nim pewien związek. Napiszę o nim, bo historia kibiców to też w pewnym sensie historia klubu. W moich latach młodzieńczych próbowałem
przekonać do Unii wielu kolegów, byłem takim łowcą kolejnych sympatyków Jaskółek. Z jednym z kolegów szło mi nadzwyczaj opornie, ale ponieważ byliśmy zaprzyjaźnieni, po wielkim molestowaniu zgodził się pojechać ze mną na wyjazdowy mecz Unii do jednego z miast na
wschodnich rubieżach Polski.

Uznałem, że wyjazd doda kolorytu całemu przedsięwzięciu i ten pomysł drogo mnie kosztował. Zaczęło się od tego, że zostawiliśmy w rejsowym autobusie chlebak z kanapkami i pieniędzmi na powrót do Tarnowa, a i samych biletów /w tamtą stronę/ pozbyliśmy się już w czasie jazdy w okolicznościach, które same w sobie wystarczyłyby na inną opowieść.
Na miejsce jednak dotarliśmy. Problemu z brakiem pieniędzy nie dostrzegałem, bo postanowiłem że wrócimy z piłkarzami, dla których wówczas widok wystających po meczu, pod ich autobusem kibiców z Tarnowa, nie był żadnym nowum. Wpadliśmy na stadion, a tam ... szuru, szuru, jakiś cieć zamiatał papiery. Okazało się, że mecz rozegrano dzień wcześniej, oczywiście nie informując o tym nikogo. Tak to dawniej czasem wyglądało.
Do powrotnego autobusu nas nie zabrano z oczywistych powodów, zostaliśmy bez nadziei na rychły powrót i bez możliwości poinformowania o tym kogokolwiek, jako że poczta była w święta zamknięta, a jedyne telefony z połączeniami międzymiastowymi znajdowały się wówczas wyłącznie na poczcie.
Determinacja była jednak u nas wielka, przespaliśmy się u nieznanego księdza na plebanii, jako że połączeń w kierunku Tarnowa było tyle, co kot napłakał. Kościelny odtransportował nas nazajutrz na dworzec, tak aby być pewnym, że faktycznie pieniądze, które nam na słowo pożyczono, będą przeznaczone na bilety. Co się działo w domu !
Kolega od tego czasu omijał Unię szerokim łukiem, nie wiem dlaczego, ale chyba Mu się nienajlepiej kojarzyła; dla mnie takie eskapady były wpisane w ryzyko bycia kibicem.
Podobno dla odreagowania pojawił się nawet 1 raz na stadionie Tarnovii, ale sądząc po liczbie odwiedzin stadionu i tam przeżył jakiś koszmar... Dzisiaj to jednak inaczej wygląda.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz