piątek, 1 maja 2015


76/ 1960 r. - II LIGA, 2 KOLEJKA;
UNIA TARNÓW - LEGIA KROSNO.

Nie było wątpliwości, iż faworytem czekającego nas meczu będą gospodarze. Unia zagrała w składzie:
Czekanowski, Białas, Mazurek, Kuciewicz, Guzy, Nowak, Witek, Fudalej, Rusinek, Dubiel /Antoni Kotwa/, Palemba.Nadal brakowało wielkiego nieobecnego: Spodziei. Jego zgrania z kolegami z ataku i bramkostrzelności
brakowało już w pierwszym meczu.

Kiedy spotkanie rozpoczęło się na dobre, nikt jeszcze nie wiedział, że większa część zespołu
Jaskółek zapadła na groźną chorobę wirusową. Uwydatniała się ona coraz bardziej wraz z upływającym czasem gry. Różnie to wyglądało u poszczególnych zarażonych zawodników. Na jednych biły poty, inni mieli bóle głowy, generalnie na wszystkich przypadłość ta wpływała osłabiająco.
Nie wykluczam, że Uniści nabawili się jej podczas inauguracji sezonu.
Nie można bowiem wykluczyć, że straszliwy wirus przeszedł na naszych piłkarzy z zainfekowanych nim graczy Garbarni. Wybaczcie, ale nie znam nazwy łacińskiej tej choroby, w języku polskim ma ona kilka nazw naukowych, ale ja zapamiętałem tę potoczną. Ta choroba wirusowa znana jest pod nazwą
"niemoc strzelecka" !.

I Unia tę niemoc zaprezentowała w pełnej krasie w meczu z Legią.
W tym spotkaniu goście najchętniej schowaliby się przed Jaskółkami nie tylko za Karpatami, ale i najlepiej za Himalajami.
Legia do maksimum uszczelniła swoje przedpole bramkowe, odcinając całkiem poprawnie grających napastników 
Skowronka i Śladka od podań z głębi pola. A wiadomo - napastnik pozbawiony podań, uschnie niczym roślina bez wody.
Więc też i napastnicy z Krosna więdli coraz bardziej.
Unia miała przygniatającą przewagę, ale nie miała pomysłu na skuteczne rozegranie ataku pozycyjnego. Za dużo było bezproduktywnych podań, brakowało tego jednego, jedynego podania, otwierającego drogę do bramki. A kiedy już ta droga się otwierała, to u jej krańca nieodmiennie znajdował się lebiodowaty i anemiczny, bądź niecelny strzał.

Rolę napastników próbowali przejąć pomocnicy. Właśnie pracowity
Nowak przymierza się do strzału, nieszczęśliwie w tym momencie ślizga się po murawie, ale końcem buta jeszcze nadaje piłce odpowiedni kierunek. Bramkarz Krośnian ma kłopoty ze złapaniem futbolówki, ale na raty mu się to udaje. 
Po chwili znowu Nowak, tym razem strzela czysto, z prostego podbicia, piłka odbija się od któregoś z obrońców, ale bramkarz w cyrkowy wręcz sposób  wygina się i piłkę wyłapuje.
Jęk zawodu towarzyszy kolejnej strzeleckiej próbie
Nowaka - wydaje się, że piłka nieuchronnie zmierza w okienko bramki gości, ale nie !!! - jednak minimalnie przechodzi obok, w aut bramkowy !.
Jeszcze
Rusinek po indywidualnej akcji, podbija piłkę ponad rzucającym  się pod nogi obrońcą gości; piłka leci w światło bramki, ale nie ma już tej mocy, która pozwoliłaby pokonać golkipera. Jeszcze piękne dośrodkowanie Nowaka, Palemba wygrywa pojedynek główkowy, ale piłka po sprytnym koźle, odbija się od murawy i wychodzi ponad poprzeczką, gdzieś w siną dal.

Identycznie, jak w siną dal poszły plany wygrania tego meczu.

Unii nie udało się do końca rozerwać szyku obronnego gości. Zespół zdecydowanie lepszy, spychający co rusz przeciwnika do rozpaczliwej obrony, schodził z boiska po 90 minutach bez uśmiechu na twarzach. Pozostał niedosyt.
Remis 0:0 dawał jednak Unistom całkiem przyzwoity dorobek po 2 kolejkach, bo 3 punkty. Jaskółki od początku sezonu znowu wiły sobie gniazdo w górnych rejonach tabeli !!!.

piątek, 17 kwietnia 2015

75/ 1960 r. - II LIGA; PODSUMOWANIE 1 KOLEJKI;


Po Garbarni nastroje w obozie Unii były
znakomite. Wszyscy mieli jednak świadomość, że ten sezon będzie niełatwy, o czym świadczyły wyniki pozostałych rozegranych pojedynków.
Zażarty mecz oglądnęli kibice Cracovii. Na stadionie Pasów po 45 minutach gry pachniało sensacją, jako że Cracovia przegrywała z niedocenianą Stalą Mielec 1 : 2 !. Pełna mobilizacja w przerwie przyniosła jednak owoce i ostatecznie Cracovia wygrała ten trudny dla siebie mecz 3:2.
Dobre wrażenie wywarł beniaminek, czyli Wawel Wirek, który co prawda przegrał u siebie 0:1, ale po bardzo wyrównanym meczu, a rywal był mocny - Wawel Kraków !. Piłkarze Wawelu Kraków, nie tylko ze względu na nikłe rozmiary wygranej, skarżyli się na nawierzchnię boiska. Faktycznie była ona nietypowa, bo piaskowo - żużlowa, no cóż, nie każdy zespół dysponował w tamtych latach murawą z Wembley.
Spadkowicz z I ligi - Górnik Radlin zgarnął całą pulę, wygrywając z solidnym Piastem Gliwice 2:1

Niespodzianką  była  natomiast porażka na
własnym stadionie
Stali Rzeszów z Naprzodem Lipiny 0:1.
I wreszcie najbliższy rywal Jaskółek, czyli Legia Krosno, zremisowała u siebie z Concordią Knurów 0:0.

wtorek, 14 kwietnia 2015

74/ 1960 r. - II LIGA - I KOLEJKA - GARBARNIA - UNIA, 2 POŁOWA;


Po przerwie na moment zamarły jaskółcze serca. Ostre dośrodkowanie Grabowskiego, Jasiówka strzela głową, goool !!!, już unosi ręce do góry, ale zaraz musi je opuścić - radość była przedwczesna, Grabowski był na spalonym, sędzia Lipski z Krakowa gola nie uznaje !!!.Z kolei po naszej stronie Rusinek zyskał wsparcie w coraz lepiej poczynającym sobie Guzym i chwilami Garbarze nie widzieli innego sposobu na tę dwójkę, jak ich faulowanie. Czas jednak upływał, a żadnej z drużyn nie udawało się przeprowadzić złotej akcji.
Im bardziej Brązowi sprawiali wrażenie pogodzonych z losem, tym bardziej nasi piłkarze podnosili do góry głowy. Chociaż trzeba przyznać, że w tym meczu Garbarnia niczym powracająca fala, mobilizowała się i nawet momentami osiągała przewagę w polu.
W 71 lub 72 minucie meczu / mam to niewyraźnie napisane/ Witek oddał piorunujący strzał. Stroniarz nie miał szans na obronę, za to na linii strzału znalazł się obrońca Feluś. Lecącą w samo okienko piłkę zatrzymał jednak ręką !.

Ponad doping publiczności przedarł się dźwięk gwizdka sędziego.
Na stadionie zapanowała cisza !. Rzut karny !!!. Dla Unii !!!.
Przez moment nikt nie kwapił się do podejścia do jedenastki.
Guzy spojrzał na Witka, ten skinął głową. To wystarczyło,  by ośmielony Guzy podszedł do futbolówki, obracał ją ciut za długo, skrupulatnie udeptywał trawę, wreszcie odszedł, wziął rozbieg i kropnął piłkę w kierunku bramki.
Gooool !!!!, nagle okazało się, że na stadionie są i kibice Unii, goool, goool, poniosło się po stadionie !. 1:0 dla UNII !!!Miejscowe elegantki podniosły w wymownym geście parasolki do góry, ale za chwilę zrezygnowane opuściły je. Nikt nie przeszkodził fanom Jaskółek w radowaniu się z prowadzenia.

Po utracie gola Garbarnia bardziej zdecydowanie zaatakowała. Miała okazje, ale je marnowała. Właśnie w polu karnym Unii drybluje
Jasiówka, mija Unistów, ci boją się sprokurowania karnego tym razem po naszej stronie boiska,Jasiówka wykorzystuje tę miękkość w poczynaniach naszej obrony, składa się do strzału i ... pada na murawę. W tumulcie nikt nie wie, co się stało, sędzia nie dopatruje się faulu. Były jeszcze strzały, część z nich broni Czekanowski, część przechodzi koło słupka.
I znowu gwizdek sędziego przebija się ponad szum stadionu. Ale tym razem jest to znak do zakończenia meczu !!!
Unia wygrywa w Krakowie z Garbarnią 1 : 0 i znakomicie rozpoczyna kolejny sezon !!!.
Kibice nie mają cienia wątpliwości: Unia i w tym sezonie może pokazać pazurki.

niedziela, 12 kwietnia 2015

73/ 1960 r. - II LIGA - I KOLEJKA; GARBARNIA KRAKÓW - UNIA - I POŁOWA:


Piłkarze Garbarni mimo brawurowego przebrnięcia przez III ligę i stosunkowo mocnego składu, nie wyglądali jednak na pewnych siebie. Niby to Chłopcy z zadziornego  Ludwinowa, ale coś za często spoglądali podczas rozgrzewki w kierunku rozbiegających się po murawie piłkarzy w biało - niebieskich strojach. 

Jednak jedenastka Unii robiła już wrażenie na II -go ligowych stadionach.
Uniści rozegrają inauguracyjny mecz w składzie:
Władysław Czekanowski, Stanisław Białas, Czesław Mazurek, Mariusz Kuciewicz, Reinhold Guzy, Ryszard Nowak, Alojzy Witek, Czesław Fudalej, Wiesław Rusinek, Rufin
Dubiel oraz Leon Palemba.

A może skrywana niepewność gospodarzy 
brała się z tego, że Garbarnia po tryumfalnym pochodzie przez boiska III -ej ligi, później jakby wytraciła impet i w toku przygotowań nie potrafiła już złapać właściwego rytmu ?. Jej wyniki i nienajlepsza forma ze sparingów znacznie odbiegały in minus od osiągnięć Jaskółek.
No ale cóż, sparing to jednak tylko sparing, nie jest on jeszcze ostatecznym probierzem możliwości drużyny.
Jeszcze chwila dzieli nas od gwizdka sędziego, więc nadal trochę pospekulujmy.
Może na nieco speszone spojrzenie Krakusów ma wpływ liczba kibiców, którzy złaknieni dobrego futbolu, a może złaknieni słynnych pomeczowych spotkań u "Fafika", albo jeszcze lepiej w "Swojskiej", tłumnie przybyli na stadion ?.
Takiego mrowia ludzi już dawno tu nie było, więc i ciśnienie odczuwane przez piłkarzy musi być zwielokrotnione.
12 tysięcy kibiców !!! - tylu chętnych przybyło zobaczyć udany powrót Garbarni na drugoligowe szlaki !!!. Dzisiaj nawet na niektóre mecze naszej reprezentacji przychodzą mniejsze rzesze sympatyków.

Wszystko dosyć szybko się wyjaśniło. 
Garbarnia faktycznie nie była w swojej szczytowej formie. Grała ambitnie, ale to było o wiele za mało, by otrzymać laurkę i przepustkę do zwycięstwa.
Szczególnie staroświecko poczynał sobie atak. Brakowało szybkich wymian piłek, gra była nazbyt koronkowa i przejrzysta dla rozważnie grających obrońców Unii. Posyłanie piłki wzdłuż naszego pola karnego nie przybliżało Garbarni ani o cal do naszej świątyni, za to wykruszało
jej siły i zapał.
Jasiówka z każdą minutą sprawiał wrażenie coraz bardziej zagubionego, ale to nie był Jego dzień. Wpisał się swoją grą w bezproduktywne akcje, zatracił instynkt strzelecki, a kiedy miał już dobrą okazję, nie potrafił jej spuentować silnym i celnym uderzeniem.
Na dodatek nie otrzymywał wsparcia od chimerycznego
Cholewy na prawym skrzydle i środkowego Sitki, którego zresztą zmienił Grabowski. Kibice liczyli na pomocnika Browarskiego, ale ten z kolei liczył na ... kolegów i rozgrywał mecz w żółwim tempie.
Ponad przeciętność wybijał się
Rogoda na obronie, ale prawdziwym ojcem opatrznościowym był Stroniarz w bramce.
Już w 11 minucie meczu pokazał kunszt, przerzucając piłkę nad poprzeczką po chytrym strzale
Dubiela. Serca kibiców Garbarni zamarły, Dubiel złapał się za głowę, nie dowierzając, że bramkarz obroni Jego uderzenie, ale wynik meczu ani drgnął.
Stroniarz przeszedł potem do Cracovii, został pobity przez dawnych kolegów z Garbarni, ale o tym powspominamy we właściwym czasie ...

Jego vis a vis także nie próżnował.
Czekanowski zebrał soczyste brawa po pięknych paradach, dzięki którym powstrzymał strzały Jasiówki i Cholewy.

Unia na tle tak dysponowanego rywala może nie olśniewała, ale remisowy wynik był dla niej jak najbardziej do przyjęcia.
Nie ma nic gorszego, jak trafić na początek sezonu na beniaminka i to z niezłym składem i 12 tysiącami fanów wokół murawy.

Chwilami gra Unii upodabniała się do poczynań rywala, by po chwili błysnąć jednak szybszą akcją i ciekawszym zagraniem. 
Świetnie poczynał sobie Rusinek, który woził niemiłosiernie obronę Garbarzy, ale bez efektu w postaci gola.Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem remisowym 0:0. 

wtorek, 20 stycznia 2015

72/ 1960 r. - II LIGA - ZAPOWIEDŹ 1 KOLEJKI: GARBARNIA KRAKÓW - UNIA TARNÓW;

W 1960 r. Garbarnia miała już swoją piękną historię, tak piękną i niedościgłą, że Jaskółki do dnia dzisiejszego mogą o niej li tylko pomarzyć.

W 1929 r. "Brązowi" byli o krok od zdobycia tytułu Mistrza Polski, ba - okazali się najlepsi w rozgrywkach - ale mieli pecha. Ich główny rywal do tytułu - Warta Poznań, na boisku przegrała z Turystami Łódź, ale później, przy zielonym stoliku, przyznano jej walkower, gdyż w zespole z Łodzi
pojawił się nieuprawniony gracz. Dzięki temu Warta wyprzedziła Garbarnię jednym punkcikiem.

To, co się nie udało w 1929 r., udało się Garbarni w 1931 r.
Wywalczyła wtedy koronę Mistrza Polski. Po wojnie też znajdziemy Garbarnię w I -szo ligowych tabelach, ale też i był to okres powolnego schodzenia z piedestału.
Garbarni przytrafił się nawet w 1959 r. spadek
do Krakowskiej Ligii Okręgowej /III liga/, stąd i w opisanym już sezonie nie mieliśmy sposobności powalczyć z "Brązowymi".
Ale też ten spadek był typowym wypadkiem przy pracy. Garbarnia, której nazwa wywodzi się od opiekuńczych Zakładów Garbarskich, w III lidze nawiązała do swoich korzeni i porządnie wygarbowała skórę rywalom, aplikując im coś około setki goli !!!.

Żeby w sezonie, na niezłym przecież piłkarskim poziomie /ówczesna III liga, to obecna II liga/, strzelić przeciwnikom 100 goli, to trzeba mieć w składzie nie krasnoludki, ale wybitnych graczy.

I Garbarnia takich miała.

Wspomnę o dwóch, chociaż tylko jednego bardzo obawiali się kibice Unii.
Ten drugi był jeszcze za młody, ale wkrótce cały świat miał o nim usłyszeć, a zwał się Robert Gadocha.

To nazwisko, zwłaszcza w latach 70 -tych elektryzowało kibiców nie tylko w Polsce, ale dosłownie na świecie. To przecież złoty medalista z Mistrzostw Olimpijskich w Monachium, to członek drużyny narodowej, która w 1974 r. pod wodzą trenera Kazimierza Górskiego sięgnęła po 3 miejsce na Mistrzostwach Świata w Niemczech. W walce o medal Polacy pokonali Brazylię 1:0, a Gadocha został wybrany do złotej "jedenastki" tych mistrzostw !  Był jednym z najlepszych lewoskrzydłowych naszego globu !. 

Ale jednocześnie był wychowankiem Garbarni !. Odszedł z tego klubu w 1965 r., miał jeszcze roczny epizod w Wawelu Kraków, ale potem znalazł się w klubie, z którym co starsi kibice będą Go zawsze kojarzyć: w warszawskiej Legii.

Jerzy Jasiówka. To kolejny as w talii Garbarni.
Znałem kibiców Garbarni, którzy wspominali nieomal rodzinną atmosferę panującą w tamtych latach na stadionie ich klubu. Życie na boisku mieszało się z życiem pozaboiskowym. Czy mecz wygrany, czy przegrany, piłkarze wraz z ich fanami przemieszczali się wydeptanym przez siebie szlakiem wiodącym "przez" krakowską kawiarnię "Fafik", czy choćby "przez" knajpę o nieprzypadkowej nazwie "Swojska".
Wspomnieniami powracali też do 1966 r., kiedy to na drodze ich drużyny w walce o 1/8 finału Pucharu Polski stanął sam mistrz kraju - zabrzański Górnik !
Przecierali oczy, kiedy na murawę wybiegali znani z przekazów radiowych i telewizyjnych: Włodek Lubański, Zyga Szołtysik, Ernest Pol /Pohl/, czy Stanisław Oślizło. Jak jeden mąż - wszyscy to reprezentanci Polski !.
Trochę byli zawiedzeni, że do bramki nie wystawiono popularnego wówczas, kolejnego reprezentanta - Huberta Kostki, ale zastępujący go Gomola, to też był przedniej marki golkiper.
W 43 minucie kombajn z Zabrza zaciął się !!!. Odsterczyl podał piłkę do Jasiówki, a ten strzelił gola, otwierając sobie i drużynie drogę do kolejnej rundy.Garbarnia z szansy skorzystała, wygrała 3:2, to dopiero była sensacja !.

Mijają lata i oto spotykamy Jasiówkę wyprowadzanego przez Milicję Obywatelską z budynku Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Krakowie. Co On tam robił ?. Ano przyszedł wraz z kolegami z zespołu, by wymóc zmianę decyzji o likwidacji ukochanego stadionu i postawienia na jego miejscu hotelu "Forum". 
Milicjanci prowadzą Jasiówkę, trzymając go mocno pod ręce.
W okolicach plant bacznie rozglądają się wokół siebie, czy przypadkiem nie mignie im gdzieś twarz wyższego szarżą, po czym puszczają Jasiówkę wolno !.
Wiadomo, chłopaki z Ludwinowa, którzy w najbliższą niedzielę bynajmniej nie pójdą do kościoła, ale na mecz Garbarni obowiązkowo !. Decyzja władz jest jednak nie do podważenia - Kraków musi mieć nowoczesny hotel w pięknym miejscu !. 
Ponoć rozżalony tym Jasiówka kończy karierę, tak wyglądało wtedy przywiązanie do barw klubowych !.
I znowu mijają lata. Pan Jerzy zostaje Prezesem Garbarni.

Ale czas przerwać kreślenie sylwetek wspaniałych piłkarzy Garbarni, bo oto rozpoczyna się rozgrzewka przed inauguracyjnym meczem II ligi: Garbarnia - Unia; wśród rozgrzewających się jest i Jerzy Jasiówka !.

niedziela, 18 stycznia 2015

71/ 1960 r.; INNE SPARINGI PRZED II LIGĄ.


Inne, nie znaczy gorsze - wręcz odwrotnie.Unia w przedsezonowych sprawdzianach  szła od zwycięstwa do zwycięstwa. 
Rozniosła Spartę Lubań 6:0. Nie mieliśmy litości dla teamu, z którego wywodziła się ok. 1/4 naszego składu.
Jedno trzeba Unistom oddać - kolejnych sparingpartnerów potraktowali jeszcze bardziej bezpardonowo.
Przekonała się o tym dobitnie drużyna Gwardii z dalekiego Koszalina, którą Jaskółki sprowadziły do futbolowego parteru w kolejnym sparingowym spotkaniu. 
Wynik 9 : 0 dla Unii, mówi wszystko za siebie !!!. Kibice żartowali, że zawodnikom nie powiedziano, że to jeszcze okres przygotowań i że pewnie grali w błędnym
przekonaniu, iż to już sezon w pełnej krasie !.
Siłę Unii odczuł także Górnik Wałbrzych, z którym wygraliśmy 2:0.
W tej sytuacji kibice z niecierpliwości czekali na początek ligi i oczywiście doczekali się go !

poniedziałek, 22 grudnia 2014

70/ 1960 r. KOLEJNY SPARING PRZED II LIGĄ: UNIA - WISŁA KRAKÓW.

Czekanowski, Białas, Mazurek, Kuciewicz, Nowak, Guzy, Witek, Fudalej, Rusinek, Dubiel i Palemba, na oczach 2 tys. widzów, mieli stawić czoła ekstraklasowej Wiśle.
Wisła bardzo poważnie podeszła do tego sparingu. Już same nazwiska niektórych Wiślaków mogły przyprawić o drżenie serca, a co dopiero ich gra !.
Niech za komentarz wystarczą krótkie wizytówki niektórych z nich:
20 latek -  Andrzej Sykta, rok wcześniej zadebiutował w reprezentacji w zwycięskim  /6:2/ meczu z Finlandią, sam strzelił 1 bramkę. Finowie mieli do niego pecha - wiele lat później strzelił ich drużynie HJK w Helsinkach gola w Pucharze Zdobywców Pucharu. Finowie dwukrotnie wysoko przegrali z Wisłą i odpadli z rozgrywek; Władysław Kawula - 23 lata, szwajcarska precyzja przy karnych i wolnych, 5 - krotny reprezentant Polski, właśnie w 1960 r. debiutował w spotkaniu z Francją;Bronisław Leśniak, który miał kłopoty z przeczytaniem wieczorem książki, ale nie miał problemów z bronieniem strzałów. Powód ? - ponoć miał słaby wzrok i na meczach korzystał ze szkieł kontaktowych;
Zresztą, gdyby zapomniał o szkłach, to i tak mógł spać spokojnie - miał przed sobą znakomitego obrońcę - Ryszarda Budkę, także reprezentanta Polski.
Wszyscy wymienieni zagrali przeciwko II -go ligowej Unii.
Kibice dowcipkowali, że działacze Unii przekazali przed meczem piłkarzom, iż grać będą z rezerwami Hutnika, żeby nasi nie spanikowali. 
Nie spanikowali, choć początek spotkania należał do gości.

Ich dobra gra została uwieńczona golem Sykty w 31 minucie.
Unia miała też swoje okazje, jak choćby tą wypracowaną przez Nowaka, który znakomicie wypatrzył Rusinka w tłumie graczy. Rusinek strzelił mocno, ale minimalnie obok słupka.Nowak był wszędzie, chwilami wydawało się, że za mało mu gonienia za piłką w barwach Unii i że przywdzieje strój gości, kiedy ci będą konstruować akcje, by móc się i w nie włączać. Był niespożyty i wszędobylski. To wyróżniająca się postać tego meczu.

Po przerwie nie mająca nic do stracenia Unia zagrała śmielej i trzeba było widzieć zdziwione miny kierownictwa Wisły. Okazało się, że Jaskółki dorównują  piłkarzom z najwyższej klasy rozgrywek.Do 82 minuty można było jeszcze udawać, że nic się nie dzieje, wszak goście mimo wszystko prowadzili. Ale w tej minucie stało się !!!.

Kapitalnie wykonany rzut rożny przez Palembę, mocny rogal zatacza łuk i piłka wpada ... do siatki !!!. 1:1,  Unia  wyrównała!!!.

Żeby co nieco przytłumić wielkość tej sytuacji goście ochoczo przyznawać zaczęli się do ... gola samobójczego, jak wtedy mówiono.
Jako winnego wskazali swojego obrońcę Świderka, który miał dopomóc piłce w drodze do siatki. Tłok był niemały przed Leśniakiem, więc kibice mogli mieć wątpliwości co do prawdziwego autora gola, ale wielu piłkarzy Unii twierdziło po sparingu, że był on wyłączną zasługą naszego Palemby !!!.

Wisła wyglądała na skonsternowaną, Unia na pobudzoną. W 84 minucie piłka po kapitalnym, niesygnalizowanym uderzeniu Rusinka, ląduje na słupku, jak spod ziemi wyrósł koło niej aktywny Fudalej, który z całej siły pakuje piłkę do bramki !!!.
Euforia !!!, którą psuje sędzia Roik z Tarnowa, uznając iż gol nie może być uznany /rzekomo już  Rusinek był na spalonym/.
Nie wiem, czy sędzia Roik nie był przypadkiem z "tych" Roików. "Tych", czyli Roików - legendarnych i naprawdę dobrych graczy z Tarnovii z okresu przed i powojennego /słynni bracia Roikowie/.

Chyba jednak było wszystko w porządku, bo nawet Praszczur,  zaznaczył w notce, że sędzia podjął słuszną decyzję.

Ale i tak było się z czego cieszyć. Po bardzo dobrym meczu Unia zremisowała z Wisłą 1:1 !!!.
Komplementem było to, że ponoć po meczu Sykta, żegnając się z piłkarzami Unii miał powiedzieć, że do kolejnej konfrontacji tych zespołów dojdzie już za rok, i że będzie to pojedynek o ... I -szo ligowe punkty !!!. Takie oto wrażenie wywarła na Wiśle nasza drużyna !!!. Apetyty przed sezonem rosły ...