33/ 1959 r. - II LIGA - 12 KOLEJKA - UNIA RACIBÓRZ - UNIA TARNÓW.
Kto
szybko daje, ten dwa razy daje. Niestety, ale przysłowia nie zawsze
się sprawdzają. Przynajmniej nie w odniesieniu do Jaskółek.
Piłkarze Unii postanowili bowiem bardzo szybko
udzielić odpowiedzi kibicom na pytanie, o jakie to cele powalczymy
na finiszu rozgrywek.
Nikt z tej szybkiej odpowiedzi nie był jednak
zadowolony.
Czekanowski,
Tyliszczak, Białas, Palemba, Guzy, Nowak, Witek, Kotwa, Rusinek,
Dubiel i Spodzieja nie
podbili Raciborza.
Kibice powracający z tego meczu mieli niejasne
wrażenie deja vu. Napewno gdzieś to już widzieli.
Gdzie ?!. Oczywiście
w Rzeszowie !.
Podobnie jak tam, tak i w Raciborzu, Jaskółki
przegrały 1:3.
Identycznie
też, jak w Rzeszowie, do
przerwy Unia "trzymała" i fason i wynik, remisując 0:0.
I wreszcie tak
samo, jak w meczu ze Stalą, dopiero w koncówce, bo w 81 minucie, odpowiedzieliśmy
gospodarzom jednym celnym trafieniem.
Honoru Tarnowa
próbował ratować szczęśliwy strzelec bramki - Rusinek
!. Na niewiele się to zdało - Unia przegrała 1:3 !. Nadzieje kibiców na historyczny awans zdawały się oddalać ...
poniedziałek, 31 marca 2014
środa, 26 marca 2014
32/ 1959 r. - ZAPOWIEDŹ MECZU 12 KOLEJKI - UNIA RACIBÓRZ - UNIA TARNÓW.
Mecze towarzyskie miały na celu podtrzymanie dyspozycji Jaskółek, przed zbliżającą się szybkimi krokami rundą rewanżową w II lidze.
Podstawowe pytanie, jakie zadawali sobie kibice, brzmiało: jakie cele stawia przed sobą zespół i jak je będzie realizował ?
Chciałaby dusza do raju, więc kibice rozprawiali o szansach na awans do I ligi.
Jak patrzę na to oczami zwykłego kibica, któremu nie dane było zaglądnąć za kulisy tarnowskiej piłki, to mam takie odczucie, że nagroźniejszym rywalem dla Unii w tamtych czasach, a pewnie i niekiedy później, nie były ani Stale, ani Wawele, ani inne nacje.
Moim zdaniem największym przeciwnikiem Unii była ... sama Unia. Mieliśmy zespół, który - jak pokazują to dotychczas rozegrane mecze, miał boiskowe "papiery" na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Każdy może mieć w życiu swoje 5 minut.
I wicelider tabeli takie 5 minut od losu otrzymał, a może bardziej - wywalczył sobie.
Trzeba tylko mieć świadomość, że taka okazja może się już nie powtórzyć.
Czy ewentualny awans nie przekroczyłby naszych ówczesnych możliwości organizacyjno - finansowo - kadrowych, tego już nigdy się nie dowiemy.
Ale tak sobie myślę, czasem może i warto sięgać do gwiazd i nie baczyć na dalsze konsekwencje, choćby po to, żeby po 50 - ciu latach można było napisać: "kiedyś to mieliśmy Jaskółki w ekstraklasie".
Ale nie narzekajmy - bo to co napiszę, to już nie marzenia: mieliśmy kiedyś świetny zespół na zapleczu ekstraklasy !.
I ten zespół miał już w pierwszym meczu skrzyżować kopie z raciborską Unią. Drużyna, która poważnie myślała o awansie musiała ten pojedynek rozstrzygnąć na swoją korzyść.
Racibórz był wiceliderem rozgrywek i wyprzedzał nas zaledwie o 1 punkt. Wygrana Jaskółek dawała z kolei nam 1 punkt przewagi plus przewagę psychologiczną.
Awansowała nas do grona drużyn, które zgodnie z regulaminem "wchodziły" do piłkarskiej elity !. Zadanie wyglądało jednak na piekielnie trudne - mecz rozgrywany był w Raciborzu !. W pierwszym meczu sezonu Jaskółki wygrały z faworyzowanym Raciborzem 1:0 i każdy kibic z Tarnowa marzył o powtórzeniu tego wyniku !.
Mecze towarzyskie miały na celu podtrzymanie dyspozycji Jaskółek, przed zbliżającą się szybkimi krokami rundą rewanżową w II lidze.
Podstawowe pytanie, jakie zadawali sobie kibice, brzmiało: jakie cele stawia przed sobą zespół i jak je będzie realizował ?
Chciałaby dusza do raju, więc kibice rozprawiali o szansach na awans do I ligi.
Jak patrzę na to oczami zwykłego kibica, któremu nie dane było zaglądnąć za kulisy tarnowskiej piłki, to mam takie odczucie, że nagroźniejszym rywalem dla Unii w tamtych czasach, a pewnie i niekiedy później, nie były ani Stale, ani Wawele, ani inne nacje.
Moim zdaniem największym przeciwnikiem Unii była ... sama Unia. Mieliśmy zespół, który - jak pokazują to dotychczas rozegrane mecze, miał boiskowe "papiery" na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Każdy może mieć w życiu swoje 5 minut.
I wicelider tabeli takie 5 minut od losu otrzymał, a może bardziej - wywalczył sobie.
Trzeba tylko mieć świadomość, że taka okazja może się już nie powtórzyć.
Czy ewentualny awans nie przekroczyłby naszych ówczesnych możliwości organizacyjno - finansowo - kadrowych, tego już nigdy się nie dowiemy.
Ale tak sobie myślę, czasem może i warto sięgać do gwiazd i nie baczyć na dalsze konsekwencje, choćby po to, żeby po 50 - ciu latach można było napisać: "kiedyś to mieliśmy Jaskółki w ekstraklasie".
Ale nie narzekajmy - bo to co napiszę, to już nie marzenia: mieliśmy kiedyś świetny zespół na zapleczu ekstraklasy !.
I ten zespół miał już w pierwszym meczu skrzyżować kopie z raciborską Unią. Drużyna, która poważnie myślała o awansie musiała ten pojedynek rozstrzygnąć na swoją korzyść.
Racibórz był wiceliderem rozgrywek i wyprzedzał nas zaledwie o 1 punkt. Wygrana Jaskółek dawała z kolei nam 1 punkt przewagi plus przewagę psychologiczną.
Awansowała nas do grona drużyn, które zgodnie z regulaminem "wchodziły" do piłkarskiej elity !. Zadanie wyglądało jednak na piekielnie trudne - mecz rozgrywany był w Raciborzu !. W pierwszym meczu sezonu Jaskółki wygrały z faworyzowanym Raciborzem 1:0 i każdy kibic z Tarnowa marzył o powtórzeniu tego wyniku !.
czwartek, 20 marca 2014
31/ MECZ TOWARZYSKI UNIA TARNÓW -
DYNAMO SWIERDŁOWSK /ZSRR/
Nie mam odnotowanej dokładnej daty rozegrania tego meczu, ale myślę, że brak ten jest następstwem małego szoku, jaki przeżyli kibice Unii podczas tego spotkania.
Goście przyjechali do Tarnowa spod Uralu. Obecnie miasto Swierdłowsk zwie się Jekaterynburg i nie odgrywa już takiej roli na mapie Rosji, jak jego protoplasta w latach 50 - tych ubiegłego wieku w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. W 1959 r. to było potężne miasto, liczące sobie ok. 800 tysięcy mieszkańców. Było ważnym zagłębiem węglowym i bazą przemysłu metalurgicznego. Takich to rywali działacze klubu potrafili ściągnąć w latach 50 - tych do Tarnowa !.
Nie ma już co dłużej ukrywać - rywale przyjechali i złoili nam skórę w sposób niewyobrażalny !.
Z notek prasowych wynikało, że w zespole tym występowali reprezentanci Kraju Rad, co tłumaczyłoby robiącą wrażenie liczbę strzelonych nam przez nich bramek.Po meczu z Dynamo Swierdłowsk kibice zdobywali się na żarty, że goście pod maską jednej drużyny schowali pewnie po cichu zawodników z różnych klubów i tak naprawdę to nie wiadomo, kto do nas faktycznie przyjechał. To miało swój podtekst - w tamych latach Swierdłowsk, z uwagi na prowadzoną na jego terenie produkcję zbrojeniową, był miastem zamkniętym dla cudzoziemców i nie za bardzo wiedziano, co się w nim dzieje.
Inni kibice z poważnymi minami głosili, że przyjechała do nas drużyna hokeistów, bo tylko w hokeju strzelano tyle goli, co Rosjanie strzelili Jaskółkom.
W czasie meczu nie było nam jednak do
śmiechu. Dynamo zagrało bowiem bardzo dobry mecz i obnażyło nasze braki w obronie, co w świetle jej na ogół dobrej dyspozycji w lidze, musiało zdumiewać.
Niewielu drużynom w całej historii Jaskółek
udało się nam wbić choćby w przybliżeniu tyle bramek, co Rosjanom.
Zbliżam się do tej liczby, krążę nad nią, niczym orzeł nad gniazdem, bo nie wiem, czy wystarczająco przygotowałem Was już na odbiór wiadomości, ileż to goli straciła wówczas Unia.
W końcu ten moment musiał jednak nadejść: Unia dostała aż 8 goli /!!!/, jak to się mówi w plecy !.
Na szczęście końcowy rezultat nie wyglądał
już tak porażająco, bo i Jaskółkom w tym meczu udało się ustrzelić 4 gole. Ostateczny wynik sparingu: 4 : 8 /2: 4/.
Bramki dla podduszonych Jaskółek zdobył wyrastający na piłkarza dużego formatu Kotwa /2 gole/, po jednej bramce Czarnecki oraz Rusinek, który w tak efektowny sposób zaawizował swój powrót do drużyny.
Mecz obejrzało 2 tysiące fanów Jaskółek.
I to był ostatni poważny sprawdzian przed rundą rewanżową II ligi !.
Nie mam odnotowanej dokładnej daty rozegrania tego meczu, ale myślę, że brak ten jest następstwem małego szoku, jaki przeżyli kibice Unii podczas tego spotkania.
Goście przyjechali do Tarnowa spod Uralu. Obecnie miasto Swierdłowsk zwie się Jekaterynburg i nie odgrywa już takiej roli na mapie Rosji, jak jego protoplasta w latach 50 - tych ubiegłego wieku w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. W 1959 r. to było potężne miasto, liczące sobie ok. 800 tysięcy mieszkańców. Było ważnym zagłębiem węglowym i bazą przemysłu metalurgicznego. Takich to rywali działacze klubu potrafili ściągnąć w latach 50 - tych do Tarnowa !.
Nie ma już co dłużej ukrywać - rywale przyjechali i złoili nam skórę w sposób niewyobrażalny !.
Z notek prasowych wynikało, że w zespole tym występowali reprezentanci Kraju Rad, co tłumaczyłoby robiącą wrażenie liczbę strzelonych nam przez nich bramek.Po meczu z Dynamo Swierdłowsk kibice zdobywali się na żarty, że goście pod maską jednej drużyny schowali pewnie po cichu zawodników z różnych klubów i tak naprawdę to nie wiadomo, kto do nas faktycznie przyjechał. To miało swój podtekst - w tamych latach Swierdłowsk, z uwagi na prowadzoną na jego terenie produkcję zbrojeniową, był miastem zamkniętym dla cudzoziemców i nie za bardzo wiedziano, co się w nim dzieje.
Inni kibice z poważnymi minami głosili, że przyjechała do nas drużyna hokeistów, bo tylko w hokeju strzelano tyle goli, co Rosjanie strzelili Jaskółkom.
W czasie meczu nie było nam jednak do
śmiechu. Dynamo zagrało bowiem bardzo dobry mecz i obnażyło nasze braki w obronie, co w świetle jej na ogół dobrej dyspozycji w lidze, musiało zdumiewać.
Niewielu drużynom w całej historii Jaskółek
udało się nam wbić choćby w przybliżeniu tyle bramek, co Rosjanom.
Zbliżam się do tej liczby, krążę nad nią, niczym orzeł nad gniazdem, bo nie wiem, czy wystarczająco przygotowałem Was już na odbiór wiadomości, ileż to goli straciła wówczas Unia.
W końcu ten moment musiał jednak nadejść: Unia dostała aż 8 goli /!!!/, jak to się mówi w plecy !.
Na szczęście końcowy rezultat nie wyglądał
już tak porażająco, bo i Jaskółkom w tym meczu udało się ustrzelić 4 gole. Ostateczny wynik sparingu: 4 : 8 /2: 4/.
Bramki dla podduszonych Jaskółek zdobył wyrastający na piłkarza dużego formatu Kotwa /2 gole/, po jednej bramce Czarnecki oraz Rusinek, który w tak efektowny sposób zaawizował swój powrót do drużyny.
Mecz obejrzało 2 tysiące fanów Jaskółek.
I to był ostatni poważny sprawdzian przed rundą rewanżową II ligi !.
poniedziałek, 17 marca 2014
30/ MECZ TOWARZYSKI: UNIA - STALINVAROS DUNAUJVAROS.
Przerwę w ligowych rozgrywkach tradycyjnie wypełniono atrakcyjnymi meczami towarzyskimi.
Bodajże 18 lipca 1959 r. Unia zagrała z bratankami z Węgier.
Kibice żartowali: Oj, dopiero Ci wymyślili ! Skoro wcześniej w rywalizacji z Unią nie pomógł drużynom ZSRR sam Feliks, chemicy i metalurdzy, to sprytni Węgrzy poszli doprawdy już na całość. W wojnie psychologicznej prowadzili z Unią 1:0.
Do Tarnowa przywieźli samego Stalina ! Zespół nazywał się bowiem ... Stalinvaros !!!.
Jeśli coś pokręciłem w nazwie, to Was bardzo:
"Bocsánat", albowiem "Nem tudok [jól] magyarul !". A w ogóle dzisiaj to: "Rosszul vagyok".
Był to klub z rodzaju tych nowopowstałych. Założono go bowiem w 1952 r. przy dopiero co utworzonej hucie. Zresztą i samo miasto było odpowiednikiem naszej Nowej Huty i oczywiście tworzono je wokół Kombinatu Hutniczego. Mocne hutnicze zaplecze oraz jeszcze mocniejsza nazwa klubu sprawiły, że już w 1953 r. klub awansował do I ligi.
Mecz pod względem aury zupełnie nie wypalił. Piękna gra Unii została szybko zastopowana strugami ulewnego deszczu.
Jak wspominał to jeden ze starszych kibiców, chwilami zza ściany wody nie było widać boiska.
Zawodnicy wyglądali jak zmokłe kury, a samo boisko, jak rozmiękczona grzęda. Piłka wyczyniała cuda i nie jeden raz zmyliła zawodników, którym bardziej od kart piłkarzy, przydałyby się karty pływackie.
Ci jednak grali ambitnie, a efektem ich poczynań było aż 6 goli - po trzy w każdej bramce. Spotkanie zakończyło się remisem 3 : 3.
Z tego błotka raz po raz prześwitywał mały brylancik. Cieszył oko każdego kibica Unii. Brylancik zwał się Antoni Kotwa, był wychowankiem Unii i właśnie rozpoczynał swoją nadzwyczaj udaną przygodę z piłką nożną.
Swoją grą w tym meczu zwrócił uwagę nie tylko kibiców, ale i kadry trenerskiej i przebojem wdarł się do podstawowego składu seniorów.
I o ile nad boiskiem wisiały ołowiane chmury, o tyle na nim objawiła się kolejna gwiazda w biało - niebieskich barwach. Pan Antoni jeszcze przez wiele lat miał przynosić kibicom radość swoją postawą na boisku. To niewątpliwie kolejny piłkarz, którego sumienność, dobre panowanie nad piłką, przynosić miały Jaskółkom kolejne punkty. Właśnie tacy jak On, tworzyli tę lepszą część historii klubu.Kotwa swoją dobrą grę we wspominanym meczu towarzyskim zwieńczył 2 golami !.Trzeciego gola dla gospodarzy zdobył Rufin Dubiel.
Przerwę w ligowych rozgrywkach tradycyjnie wypełniono atrakcyjnymi meczami towarzyskimi.
Bodajże 18 lipca 1959 r. Unia zagrała z bratankami z Węgier.
Kibice żartowali: Oj, dopiero Ci wymyślili ! Skoro wcześniej w rywalizacji z Unią nie pomógł drużynom ZSRR sam Feliks, chemicy i metalurdzy, to sprytni Węgrzy poszli doprawdy już na całość. W wojnie psychologicznej prowadzili z Unią 1:0.
Do Tarnowa przywieźli samego Stalina ! Zespół nazywał się bowiem ... Stalinvaros !!!.
Jeśli coś pokręciłem w nazwie, to Was bardzo:
"Bocsánat", albowiem "Nem tudok [jól] magyarul !". A w ogóle dzisiaj to: "Rosszul vagyok".
Był to klub z rodzaju tych nowopowstałych. Założono go bowiem w 1952 r. przy dopiero co utworzonej hucie. Zresztą i samo miasto było odpowiednikiem naszej Nowej Huty i oczywiście tworzono je wokół Kombinatu Hutniczego. Mocne hutnicze zaplecze oraz jeszcze mocniejsza nazwa klubu sprawiły, że już w 1953 r. klub awansował do I ligi.
Mecz pod względem aury zupełnie nie wypalił. Piękna gra Unii została szybko zastopowana strugami ulewnego deszczu.
Jak wspominał to jeden ze starszych kibiców, chwilami zza ściany wody nie było widać boiska.
Zawodnicy wyglądali jak zmokłe kury, a samo boisko, jak rozmiękczona grzęda. Piłka wyczyniała cuda i nie jeden raz zmyliła zawodników, którym bardziej od kart piłkarzy, przydałyby się karty pływackie.
Ci jednak grali ambitnie, a efektem ich poczynań było aż 6 goli - po trzy w każdej bramce. Spotkanie zakończyło się remisem 3 : 3.
Z tego błotka raz po raz prześwitywał mały brylancik. Cieszył oko każdego kibica Unii. Brylancik zwał się Antoni Kotwa, był wychowankiem Unii i właśnie rozpoczynał swoją nadzwyczaj udaną przygodę z piłką nożną.
Swoją grą w tym meczu zwrócił uwagę nie tylko kibiców, ale i kadry trenerskiej i przebojem wdarł się do podstawowego składu seniorów.
I o ile nad boiskiem wisiały ołowiane chmury, o tyle na nim objawiła się kolejna gwiazda w biało - niebieskich barwach. Pan Antoni jeszcze przez wiele lat miał przynosić kibicom radość swoją postawą na boisku. To niewątpliwie kolejny piłkarz, którego sumienność, dobre panowanie nad piłką, przynosić miały Jaskółkom kolejne punkty. Właśnie tacy jak On, tworzyli tę lepszą część historii klubu.Kotwa swoją dobrą grę we wspominanym meczu towarzyskim zwieńczył 2 golami !.Trzeciego gola dla gospodarzy zdobył Rufin Dubiel.
29/ 1959 r. - II LIGA - PODSUMOWANIE 11 KOLEJKI.
Po zimnym prysznicu w Rzeszowie nadeszła jednak i pozytywna wieść.
Współlider rozgrywek, czyli Stal Sosnowiec, przegrała u siebie z Unią Racibórz 1:4 !!!.
To już nie tylko szkoda, to już - powtórzmy - czarna rozpacz.
Do wszystkich dotarło, że wygrana w Rzeszowie uczyniłaby z Unii samodzielnego lidera i to na półmetku rozgrywek !.
Inne meldunki z pozostałych boisk nie nastrajały już tak optymistycznie. Drugi oddech złapał Wawel Kraków, który wygrał w Bytomiu z Szombierkami 1:0, Piast Gliwice wywiózł cenny remis 1:1 z Naprzodu Lipiny, Stal Mielec ograła 1:0 Legię, a Concordia Knurów pokonała Waltera Rzeszów 3:1.
TABELA ROZGRYWEK II - go LIGOWYCH w 1959 r. NA PÓŁMETKU:
1/ - 2/ WAWEL i UNIA RACIBÓRZ po 15 pkt;
3/ -4/- 5/ UNIA TARNÓW, STAL SOSNOWIEC i STAL MIELEC po 14 pkt;
6/ - 7/ NAPRZÓD i PIAST po 12 pkt;
8/ - 9/ CONCORDIA i STAL RZESZÓW po 11 pkt;
10/ - LEGIA - 8 pkt.
11/ - SZOMBIERKI - 5 pkt;
12/ - WALTER - 1 pkt.
Jaskółkom do czołówki brakował więc tylko jeden punkcik ! Stosunek bramek był niezły, chociaż jak na zespół ze ścisłej czołówki nie powalał na kolana: 11:9 i był najsłabszy z grona zespołów od miejsca 3 do 5.
Tabela strzelców Unii:1/ -2/ -3/ trójka muszkieterów, czyli Rusinek, Spodzieja i Dubiel - po 2 gole;
4/ - 8/ Witek, Guzy, Palemba, Nowak i Czarnecki - po 1 bramce.
Zestawienie nie kłamie: w Unii nieomal każdy nosił przy sobie buławę potencjalnego strzelca i to także był atut tej drużyny w opisanej już części sezonu.
Po zimnym prysznicu w Rzeszowie nadeszła jednak i pozytywna wieść.
Współlider rozgrywek, czyli Stal Sosnowiec, przegrała u siebie z Unią Racibórz 1:4 !!!.
To już nie tylko szkoda, to już - powtórzmy - czarna rozpacz.
Do wszystkich dotarło, że wygrana w Rzeszowie uczyniłaby z Unii samodzielnego lidera i to na półmetku rozgrywek !.
Inne meldunki z pozostałych boisk nie nastrajały już tak optymistycznie. Drugi oddech złapał Wawel Kraków, który wygrał w Bytomiu z Szombierkami 1:0, Piast Gliwice wywiózł cenny remis 1:1 z Naprzodu Lipiny, Stal Mielec ograła 1:0 Legię, a Concordia Knurów pokonała Waltera Rzeszów 3:1.
TABELA ROZGRYWEK II - go LIGOWYCH w 1959 r. NA PÓŁMETKU:
1/ - 2/ WAWEL i UNIA RACIBÓRZ po 15 pkt;
3/ -4/- 5/ UNIA TARNÓW, STAL SOSNOWIEC i STAL MIELEC po 14 pkt;
6/ - 7/ NAPRZÓD i PIAST po 12 pkt;
8/ - 9/ CONCORDIA i STAL RZESZÓW po 11 pkt;
10/ - LEGIA - 8 pkt.
11/ - SZOMBIERKI - 5 pkt;
12/ - WALTER - 1 pkt.
Jaskółkom do czołówki brakował więc tylko jeden punkcik ! Stosunek bramek był niezły, chociaż jak na zespół ze ścisłej czołówki nie powalał na kolana: 11:9 i był najsłabszy z grona zespołów od miejsca 3 do 5.
Tabela strzelców Unii:1/ -2/ -3/ trójka muszkieterów, czyli Rusinek, Spodzieja i Dubiel - po 2 gole;
4/ - 8/ Witek, Guzy, Palemba, Nowak i Czarnecki - po 1 bramce.
Zestawienie nie kłamie: w Unii nieomal każdy nosił przy sobie buławę potencjalnego strzelca i to także był atut tej drużyny w opisanej już części sezonu.
czwartek, 13 marca 2014
28/ 1959r. - 11 KOLEJKA - STAL RZESZÓW - UNIA TARNÓW.
A Warszawę na tym meczu reprezentował sędzia. Zapadł w pamięć kibiców Jaskółek głównie dzięki 21 minucie meczu.
To była piękna, koronkowa akcja Unistów. Piłka wędrowała jak po sznurku, a zdezorientowani Stalowcy wciąż o ułamek sekundy spóźniali się za naszymi graczami i co ważniejsze - za piłką. Akcję zwieńczyło piękne podanie z głębi pola do wychodzącego zza pleców obrońców na czystą pozycję Czarneckiego.Rozpędzony Czarnecki nie miał problemów z precyzyjnym przyjęciem piłki, wpadł z nią w pole karne Stali, złożył się do strzału i w ciągu ułamka sekundy wraz z futbolówką ... zniknął z oczu oniemiałych kolegów !!!. Gdzie jest Czarnecki ?. Kilka tygodni po meczu, kiedy opadły emocje, jeden z piłkarzy Unii, w rozmowie z kibicami miał żartobliwie
powiedzieć, że przez ułamek sekundy myślał, że rozpędzony i atakujący z werwą Czarnecki "przeleciał" przez bramkę i pognał w kierunku płynącego przez Rzeszów Wisłoka.
Niektórzy gracze Unii patrzyli jeszcze w stronę czeluści bramki Stali, ale nie - ani piłki, ani jeszcze chwilę gnającego w jej kierunku Czarneckiego i tam nie było !!!.
Po chwili nie było także wątpliwości i innego rodzaju - Czarnecki został po prostu sfaulowany przez Skibę w polu karnym i tam też odnaleziono Go, wtłoczonego w murawę boiska.
Nad radość z odnalezienia Czarneckiego, przebijała radość innego rodzaju - mamy rzut karny !!!!. Jaskółki stanęły więc przed wielką szansą na objęcie prowadzenia, jako że na tablicy wyników w tym momencie widniał rezultat 0:0 !!!.
Niewątpliwie przełomowa chwila spotkania !!!. Sędzia na szczęście dostrzegł całą sytuację, ostrym gwizdkiem potwierdził faul na naszym piłkarzu, zdecydowanym ruchem wskazał w kierunku pola karnego, ale radość Unistów była przedwczesna !. Sędzia odgwizdał ... rzut wolny pośredni !!!. Zapiski milczą, czy osłupiali piłkarze Unii pozbierali z murawy to, co pozostało jeszcze z brutalnie sfaulowanego Czarneckiego.
Materiały, którymi dysponuję milczą też na temat argumentów sędziego. O argumentach, a zwłaszcza sposobie ich prezentacji przez kibiców Unii, z którymi miałem styczność, lepiej - z innych powodów - nie wspominać.
Wielu obserwatorów meczu nie miała jednak wątpliwości - był faul i był karny !.
Unia nie zamieniła rzutu wolnego na bramkę. Z poczuciem wyrządzonej im krzywdy zawodnicy Unii szykowali się do kolejnych ataków.
Ale do przerwy nie dały nam one pierwszego w tym meczu gola.
Pierwsze 45 minut tego zaciętego boju zakończyło się więc wynikiem 0 : 0.
Przebieg potyczki wskazywał na to, że obydwu zespołom będzie nadzwyczaj ciężko o gole. Stal wszystkich zaskoczyła - miało być łatwo, lekko i przyjemnie, a tymczasem gospodarze potraktowali spotkanie bardzo prestiżowo i Unia nie miała ułatwionego zadania w spotkaniu, w którym ze względu na dotychczasowe wyniki, miała prawo uchodzić za faworyta.
Czasem się tak zdarza, że jak nie ma goli, to nie ma, ale jak już otworzy się worek z nimi, to sypią się jak z rogu obfitości.
W tym meczu tak właśnie miały się posypać bramki po przerwie i to w okresie zaledwie 14 minut !!!. Kogo zmiotło to bramkowe tornado ?!.
To przykra sprawa, ale piłkarskie tornado zmiotło ... Jaskółki, niestety !!!. Nie da się ukryć, ale Stalowcy wtłoczyli nas w murawę, tak jak wcześniej uczynili to z naszym piłkarzem. Najchętniej teraz napisałbym, że zapiski z meczu gdzieś się zapodziały, ale kolejne niestety - natrętnie panoszą się na biurku i najwyraźniej przetrwały próbę czasu. No to cóż, oddajemy sprawiedliwość faktom.
56 minuta meczu. Stanisław Świerk idzie na przebój. Widzi wychodzącego na dobrą pozycję Ryszarda Matyszczaka / podług niektórych Matysiaka/. Szybkie podanie. Piłka odbija się od nogi któregoś z obrońców Unii, zmienia swój tor, ale na nasze nieszczęście, na zgodny z intencjami podającego - piłka trafia do adresata. Matyszczak strzela obok interweniującego bramkarza Unii.Przegrywamy 0 : 1.
63 minuta meczu.Próbujemy szybko się odgryźć. Obrońcy poczuwający się do winy po stracie gola, ustawiają się nieco wyżej, by pomóc kolegom z przednich formacji odrobić stratę. Za wysoko. Bodajże Ryszard Skiba dostrzegaHenryka Pilarskiego. Podaje mu piłkę. Idealnie, w tempo. Niestety, ale Pilarski de facto nie jest pilnowany. Lata gry w ŁKS - ie i Legii dochodzą do głosu. Z zimną krwią wykorzystuje szansę, jaką stworzyła Mu nasza linia obrony. Jest spokojny i opanowany, strzał jest nie do
obrony - przegrywamy 0:2.
69 minuta.Rzeszów poczuł posokę ofiary i niczym dziki zwierz rzucił się na Unię.
Unia jest zamroczona, tego w tych rozgrywkach jeszcze nie było. Nie potrafimy czysto zatrzymać napierającej Stali. Faul, rzut wolny.
Gospodarzom wszystko się udaje. Kapitalne, techniczne podanie Skiby do Pilarskiego. Ten nie pudłuje, mimo twardej asysty któregoś z Unistów.
Czarna rozpacz. Jest 0:3.
Już wiadomo jedno - Unia tego meczu nie wygra, ba nawet nie zremisuje. Walczymy już tylko o honor. To kibice Stali tryumfują, nasze drzewce już nie łopoczą.
Stal gra bardzo uważnie.
I wtedy Unia jeszcze raz podrywa się do ataku. Tu już chodzi tylko o małą sportową satysfakcję i namiastkę radości dla licznych Tarnowian przybyłych do Rzeszowa.
Idzie piękna akcja, nie wiedzieć czemu przerwana przez sędziego tuż przed polem karnym Stali.
Ale w końcu ta ambicja włożona w tę fazę meczu przez Unię przynosi efekt !. Wszystko dzięki Czarneckiemu, który w 74 minucie zdobywa honorowego gola dla Jaskółek !.
To jednak wszystko, co udało się nam uzyskać na niegościnnym stadionie Stali. Jaskółki przegrywają 1 : 3. Szkoda. Kibice Unii jeszcze nie wiedzą, jaka szansa wymknęła nam się z rąk.
A Warszawę na tym meczu reprezentował sędzia. Zapadł w pamięć kibiców Jaskółek głównie dzięki 21 minucie meczu.
To była piękna, koronkowa akcja Unistów. Piłka wędrowała jak po sznurku, a zdezorientowani Stalowcy wciąż o ułamek sekundy spóźniali się za naszymi graczami i co ważniejsze - za piłką. Akcję zwieńczyło piękne podanie z głębi pola do wychodzącego zza pleców obrońców na czystą pozycję Czarneckiego.Rozpędzony Czarnecki nie miał problemów z precyzyjnym przyjęciem piłki, wpadł z nią w pole karne Stali, złożył się do strzału i w ciągu ułamka sekundy wraz z futbolówką ... zniknął z oczu oniemiałych kolegów !!!. Gdzie jest Czarnecki ?. Kilka tygodni po meczu, kiedy opadły emocje, jeden z piłkarzy Unii, w rozmowie z kibicami miał żartobliwie
powiedzieć, że przez ułamek sekundy myślał, że rozpędzony i atakujący z werwą Czarnecki "przeleciał" przez bramkę i pognał w kierunku płynącego przez Rzeszów Wisłoka.
Niektórzy gracze Unii patrzyli jeszcze w stronę czeluści bramki Stali, ale nie - ani piłki, ani jeszcze chwilę gnającego w jej kierunku Czarneckiego i tam nie było !!!.
Po chwili nie było także wątpliwości i innego rodzaju - Czarnecki został po prostu sfaulowany przez Skibę w polu karnym i tam też odnaleziono Go, wtłoczonego w murawę boiska.
Nad radość z odnalezienia Czarneckiego, przebijała radość innego rodzaju - mamy rzut karny !!!!. Jaskółki stanęły więc przed wielką szansą na objęcie prowadzenia, jako że na tablicy wyników w tym momencie widniał rezultat 0:0 !!!.
Niewątpliwie przełomowa chwila spotkania !!!. Sędzia na szczęście dostrzegł całą sytuację, ostrym gwizdkiem potwierdził faul na naszym piłkarzu, zdecydowanym ruchem wskazał w kierunku pola karnego, ale radość Unistów była przedwczesna !. Sędzia odgwizdał ... rzut wolny pośredni !!!. Zapiski milczą, czy osłupiali piłkarze Unii pozbierali z murawy to, co pozostało jeszcze z brutalnie sfaulowanego Czarneckiego.
Materiały, którymi dysponuję milczą też na temat argumentów sędziego. O argumentach, a zwłaszcza sposobie ich prezentacji przez kibiców Unii, z którymi miałem styczność, lepiej - z innych powodów - nie wspominać.
Wielu obserwatorów meczu nie miała jednak wątpliwości - był faul i był karny !.
Unia nie zamieniła rzutu wolnego na bramkę. Z poczuciem wyrządzonej im krzywdy zawodnicy Unii szykowali się do kolejnych ataków.
Ale do przerwy nie dały nam one pierwszego w tym meczu gola.
Pierwsze 45 minut tego zaciętego boju zakończyło się więc wynikiem 0 : 0.
Przebieg potyczki wskazywał na to, że obydwu zespołom będzie nadzwyczaj ciężko o gole. Stal wszystkich zaskoczyła - miało być łatwo, lekko i przyjemnie, a tymczasem gospodarze potraktowali spotkanie bardzo prestiżowo i Unia nie miała ułatwionego zadania w spotkaniu, w którym ze względu na dotychczasowe wyniki, miała prawo uchodzić za faworyta.
Czasem się tak zdarza, że jak nie ma goli, to nie ma, ale jak już otworzy się worek z nimi, to sypią się jak z rogu obfitości.
W tym meczu tak właśnie miały się posypać bramki po przerwie i to w okresie zaledwie 14 minut !!!. Kogo zmiotło to bramkowe tornado ?!.
To przykra sprawa, ale piłkarskie tornado zmiotło ... Jaskółki, niestety !!!. Nie da się ukryć, ale Stalowcy wtłoczyli nas w murawę, tak jak wcześniej uczynili to z naszym piłkarzem. Najchętniej teraz napisałbym, że zapiski z meczu gdzieś się zapodziały, ale kolejne niestety - natrętnie panoszą się na biurku i najwyraźniej przetrwały próbę czasu. No to cóż, oddajemy sprawiedliwość faktom.
56 minuta meczu. Stanisław Świerk idzie na przebój. Widzi wychodzącego na dobrą pozycję Ryszarda Matyszczaka / podług niektórych Matysiaka/. Szybkie podanie. Piłka odbija się od nogi któregoś z obrońców Unii, zmienia swój tor, ale na nasze nieszczęście, na zgodny z intencjami podającego - piłka trafia do adresata. Matyszczak strzela obok interweniującego bramkarza Unii.Przegrywamy 0 : 1.
63 minuta meczu.Próbujemy szybko się odgryźć. Obrońcy poczuwający się do winy po stracie gola, ustawiają się nieco wyżej, by pomóc kolegom z przednich formacji odrobić stratę. Za wysoko. Bodajże Ryszard Skiba dostrzegaHenryka Pilarskiego. Podaje mu piłkę. Idealnie, w tempo. Niestety, ale Pilarski de facto nie jest pilnowany. Lata gry w ŁKS - ie i Legii dochodzą do głosu. Z zimną krwią wykorzystuje szansę, jaką stworzyła Mu nasza linia obrony. Jest spokojny i opanowany, strzał jest nie do
obrony - przegrywamy 0:2.
69 minuta.Rzeszów poczuł posokę ofiary i niczym dziki zwierz rzucił się na Unię.
Unia jest zamroczona, tego w tych rozgrywkach jeszcze nie było. Nie potrafimy czysto zatrzymać napierającej Stali. Faul, rzut wolny.
Gospodarzom wszystko się udaje. Kapitalne, techniczne podanie Skiby do Pilarskiego. Ten nie pudłuje, mimo twardej asysty któregoś z Unistów.
Czarna rozpacz. Jest 0:3.
Już wiadomo jedno - Unia tego meczu nie wygra, ba nawet nie zremisuje. Walczymy już tylko o honor. To kibice Stali tryumfują, nasze drzewce już nie łopoczą.
Stal gra bardzo uważnie.
I wtedy Unia jeszcze raz podrywa się do ataku. Tu już chodzi tylko o małą sportową satysfakcję i namiastkę radości dla licznych Tarnowian przybyłych do Rzeszowa.
Idzie piękna akcja, nie wiedzieć czemu przerwana przez sędziego tuż przed polem karnym Stali.
Ale w końcu ta ambicja włożona w tę fazę meczu przez Unię przynosi efekt !. Wszystko dzięki Czarneckiemu, który w 74 minucie zdobywa honorowego gola dla Jaskółek !.
To jednak wszystko, co udało się nam uzyskać na niegościnnym stadionie Stali. Jaskółki przegrywają 1 : 3. Szkoda. Kibice Unii jeszcze nie wiedzą, jaka szansa wymknęła nam się z rąk.
27/ 1959 r. - II LIGA - ZAPOWIEDŹ 11 KOLEJKI.
Sezon 1959 r. - pierwsza w historii klubu II liga !11 - ta kolejka: STAL Rzeszów - UNIA Tarnów
Ten rywal nie robił aż takiego wrażenia, jak jego poprzednicy. Stal, historycznie rzecz ujmując, była zespołem stosunkowo młodym, bo jej korzeni należy upatrywać w połowie lat 40 - tych, a zabawa w piłkę nożną zaczęła się w tym klubie na dobre rozkręcać po wybudowaniu stadionu, co z kolei miało
miejsce w połowie lat 50 - tych.
II - go ligowe potyczki Stali także nie obrosły jeszcze w piórka, jako że awans klubu znad Wisłoka do tej klasy rozgrywkowej przypadł na 1956 r., kiedy to Stalowcy rozprawili się bezwzględnie z III - ligowym towarzystwem. Zdobyli 36 punktów, a kolejny zespół /Resovia/ miał ich aż o 10 mniej !
Co bardziej ostrożni kibice Unii przypominali jeszcze, że w barażach o II ligę Stal spisywała się rewelacyjnie i pozostawiła w pokonanym polu Piasta Gliwice i Gwardię /późniejszą Arkonię/ Szczecin, co niewątpliwie wskazywało na drzemiące w tym zespole możliwości.
Zresztą i w II lidze Stal radziła sobie nadspodziewanie dobrze i w 1957 r. zajęła w niej 6 miejsce.
Inni fani Jaskółek, szykujący drzewce bojowe przed wyjazdem do Rzeszowa, natychmiast doprowadzali do pionu wątpiących kolegów i przypominali, że w kolejnym sezonie gier tej drużyny w II lidze, czyli w 1958 r., Stal grała poniżej oczekiwań, chimerycznie i zajęła ledwie 10 miejsce, wyprzedzając tylko dwójkę spadkowiczów /AKS Kościuszko Chorzów i Garbarnię/.
Niewątpliwie warte odnotowania sukcesy święciła Stal w Pucharze Polski i tutaj wykuwała się marka tego zespołu.
Na początku lat 50 - tych, Stal dotarła nawet do 1/8 rozgrywek, gdzie musiała uznać wyższość Wisły Kraków.
Z tym okresem należy również kojarzyć morderczy maraton Stali Rzeszów i Budowlanych Chorzów. Ponieważ w normalnym czasie wynik był remisowy, zgodnie z ówczesnym regulaminem rozegrano dwie dogrywki, każda po 30 minut !. Ale i one nie przyniosły rozstrzygnięcia !. W decydującym meczu w Chorzowie, Budowlańcy wygrali 4 : 3.
Nieźle także zaprezentowała się Stal w sezonie 1955 / 56, kiedy to dotarła do 1/ 16 Pucharu, by pożegnać się z nim, po przegranej z CWKS Bydgoszcz.
Ale wróćmy do przdmeczowych nastrojów w samym Tarnowie. Tu bowiem bojowe drzewce wzięły górę i w ekipie jadącej do Rzeszowa nie było już wątpiących, a nawet jeśli, to siedzieli cicho.
Przed wyjazdem do Rzeszowa należało przygotować nie tylko solidne drzewce na - powiedzmy eufemistycznie - flagi, ale również i solidnie nastroić gardła. Na stadion Stali przychodziło na niektóre II ligowe mecze nawet po 15 tysięcy zagorzałych kibiców !!!.
Starsi kibice zapewniali mnie, że gardła były dobrze nastrojone !. Drzewce ponoć też. Jak widać, Rzeszów wyzwalał w kibicach Unii od lat niezmiennie tożsame lub podobne nastroje.
W 1959 r. wyróżniającymi się napastnikami w Stali byli m.in. Poświat oraz Henryk Pilarski.
Ludwik Poświat siał postrach w szeregach rywali, łącznie dla Stalówki zdobył w II lidze ponad 40 bramek, z kolei Pilarski był jednym z najlepszych zawodników naszego rywala, miał na swoim koncie występy nie byle gdzie, bo w
zespołach ŁKS - u i Legii Warszawa !
Na kibicach Unii szykujących się do wyjazdu na mecz, nazwiska te nie robiły jednak większego wrażenia - my też mieliśmy swoje armaty !.
Jeśli już weszliście w atmosferę tego wyjazdu, to dodam od siebie, że Unia wyprawiała się nie tylko przeciwko Stali, ale także i przeciwko ... Warszawie, chociaż nikt oczywiście jeszcze o tym nie wiedział. !!!. To nie pomyłka, ani bajdurzenia starego kibica...
Sezon 1959 r. - pierwsza w historii klubu II liga !11 - ta kolejka: STAL Rzeszów - UNIA Tarnów
Ten rywal nie robił aż takiego wrażenia, jak jego poprzednicy. Stal, historycznie rzecz ujmując, była zespołem stosunkowo młodym, bo jej korzeni należy upatrywać w połowie lat 40 - tych, a zabawa w piłkę nożną zaczęła się w tym klubie na dobre rozkręcać po wybudowaniu stadionu, co z kolei miało
miejsce w połowie lat 50 - tych.
II - go ligowe potyczki Stali także nie obrosły jeszcze w piórka, jako że awans klubu znad Wisłoka do tej klasy rozgrywkowej przypadł na 1956 r., kiedy to Stalowcy rozprawili się bezwzględnie z III - ligowym towarzystwem. Zdobyli 36 punktów, a kolejny zespół /Resovia/ miał ich aż o 10 mniej !
Co bardziej ostrożni kibice Unii przypominali jeszcze, że w barażach o II ligę Stal spisywała się rewelacyjnie i pozostawiła w pokonanym polu Piasta Gliwice i Gwardię /późniejszą Arkonię/ Szczecin, co niewątpliwie wskazywało na drzemiące w tym zespole możliwości.
Zresztą i w II lidze Stal radziła sobie nadspodziewanie dobrze i w 1957 r. zajęła w niej 6 miejsce.
Inni fani Jaskółek, szykujący drzewce bojowe przed wyjazdem do Rzeszowa, natychmiast doprowadzali do pionu wątpiących kolegów i przypominali, że w kolejnym sezonie gier tej drużyny w II lidze, czyli w 1958 r., Stal grała poniżej oczekiwań, chimerycznie i zajęła ledwie 10 miejsce, wyprzedzając tylko dwójkę spadkowiczów /AKS Kościuszko Chorzów i Garbarnię/.
Niewątpliwie warte odnotowania sukcesy święciła Stal w Pucharze Polski i tutaj wykuwała się marka tego zespołu.
Na początku lat 50 - tych, Stal dotarła nawet do 1/8 rozgrywek, gdzie musiała uznać wyższość Wisły Kraków.
Z tym okresem należy również kojarzyć morderczy maraton Stali Rzeszów i Budowlanych Chorzów. Ponieważ w normalnym czasie wynik był remisowy, zgodnie z ówczesnym regulaminem rozegrano dwie dogrywki, każda po 30 minut !. Ale i one nie przyniosły rozstrzygnięcia !. W decydującym meczu w Chorzowie, Budowlańcy wygrali 4 : 3.
Nieźle także zaprezentowała się Stal w sezonie 1955 / 56, kiedy to dotarła do 1/ 16 Pucharu, by pożegnać się z nim, po przegranej z CWKS Bydgoszcz.
Ale wróćmy do przdmeczowych nastrojów w samym Tarnowie. Tu bowiem bojowe drzewce wzięły górę i w ekipie jadącej do Rzeszowa nie było już wątpiących, a nawet jeśli, to siedzieli cicho.
Przed wyjazdem do Rzeszowa należało przygotować nie tylko solidne drzewce na - powiedzmy eufemistycznie - flagi, ale również i solidnie nastroić gardła. Na stadion Stali przychodziło na niektóre II ligowe mecze nawet po 15 tysięcy zagorzałych kibiców !!!.
Starsi kibice zapewniali mnie, że gardła były dobrze nastrojone !. Drzewce ponoć też. Jak widać, Rzeszów wyzwalał w kibicach Unii od lat niezmiennie tożsame lub podobne nastroje.
W 1959 r. wyróżniającymi się napastnikami w Stali byli m.in. Poświat oraz Henryk Pilarski.
Ludwik Poświat siał postrach w szeregach rywali, łącznie dla Stalówki zdobył w II lidze ponad 40 bramek, z kolei Pilarski był jednym z najlepszych zawodników naszego rywala, miał na swoim koncie występy nie byle gdzie, bo w
zespołach ŁKS - u i Legii Warszawa !
Na kibicach Unii szykujących się do wyjazdu na mecz, nazwiska te nie robiły jednak większego wrażenia - my też mieliśmy swoje armaty !.
Jeśli już weszliście w atmosferę tego wyjazdu, to dodam od siebie, że Unia wyprawiała się nie tylko przeciwko Stali, ale także i przeciwko ... Warszawie, chociaż nikt oczywiście jeszcze o tym nie wiedział. !!!. To nie pomyłka, ani bajdurzenia starego kibica...
czwartek, 6 marca 2014
26/ 1959 r. - II LIGA - PODSUMOWANIE 10 KOLEJKI.
W Tarnowie nasłuchiwano wieści z Gliwic. Kiedy już one nadeszły zapanowała radość !. Piast po ciężkim meczu wygrał z liderem - Stalą Sosnowiec 1:0 !.Swojej szansy nie zaprzepaściła Unia Racibórz i wysoko, bo 3:0, wygrała z Concordią Knurów, przebudził się Wawel Kraków i również 3:0 wygrał ze Stalą Rzeszów. Poza tym Legia Krosno wygrała z Szombierkami Bytom 3:0, pierwszy punkt zdobył Walter Rzeszów po remisie z Naprzodem Lipiny 1:1.Przed ostatnią kolejką pierwszej rundy Jaskółki miały więc tyle samo punktów, co walczący jak lew o I ligę zespół Stali Sosnowiec !!!.
Ustępowaliśmy Stali jedynie gorszym stosunkiem bramkowym !.
Oto jak kształtowała się ligowa tabela po 10 rozegranych meczach:
1/ - 2 / Stal Sosnowiec - 14 punktów, bramki: 17 : 8 - UNIA TARNÓW - 14 punktów, bramki 10 : 6
3/ Wawel Kraków - 13 punktów
4/ Unia Racibórz - 13 punktów
5/ Stal Mielec - 12 punktów.
6/ - 7/ Naprzód i Piast po 11 pkt;
8/ - 9/ Concordia i Stal Rzeszów po 9 pkt;
10/ Legia - 8 pkt;
11/ Szombierki - 5 pkt;
Ostatnie, dwunaste miejsce, zajmował rzeszowski Walter z 1 pkt.
Gdyby nie przestrzelony karny z Lipinami, Jaskółki byłyby samodzielnym liderem rozgrywek!
Ale nie było co gdybać, kibice Unii mieli świadomość, że uczestniczą w historycznych chwilach klubu.
Gole dla Unii zdobywali:1-3/ Rusinek, Dubiel, Spodzieja - po 2
4 - 7/ Witek, Guzy, Nowak oraz Palemba - po 1.
Pamiętacie przy tym moje wątpliwości co do osoby strzelca z 9 kolejki /bramkę zaliczyłem Spodziei, prasa Palembie/.
Aż siedmiu zawodników strzelało gole, co też okazało się atutem Unii.
Tak na dobrą sprawę, to przeciwnik nigdy nie mógł mieć pewności, który z Unistów celnie przymierzy w kierunku jego bramki.
W odniesieniu do ulubieńca publiczności - Rusinka, napewno na liczbę jego goli wpływ miały absencje w poszczególnych spotkaniach.
Przed ostatnią kolejką nastroje były więc znakomite, wielu widziało Unię na półmetku nawet na pozycji lidera. Jaskółki jechały do zespołu z dolnych rejonów tabeli, a mianowicie Stali Rzeszów, natomiast lider wydawał się mieć nieco trudniejsze zadanie. Stal Sosnowiec grała co prawda u siebie, ale z zawsze groźną Unią Racibórz.
W Tarnowie nasłuchiwano wieści z Gliwic. Kiedy już one nadeszły zapanowała radość !. Piast po ciężkim meczu wygrał z liderem - Stalą Sosnowiec 1:0 !.Swojej szansy nie zaprzepaściła Unia Racibórz i wysoko, bo 3:0, wygrała z Concordią Knurów, przebudził się Wawel Kraków i również 3:0 wygrał ze Stalą Rzeszów. Poza tym Legia Krosno wygrała z Szombierkami Bytom 3:0, pierwszy punkt zdobył Walter Rzeszów po remisie z Naprzodem Lipiny 1:1.Przed ostatnią kolejką pierwszej rundy Jaskółki miały więc tyle samo punktów, co walczący jak lew o I ligę zespół Stali Sosnowiec !!!.
Ustępowaliśmy Stali jedynie gorszym stosunkiem bramkowym !.
Oto jak kształtowała się ligowa tabela po 10 rozegranych meczach:
1/ - 2 / Stal Sosnowiec - 14 punktów, bramki: 17 : 8 - UNIA TARNÓW - 14 punktów, bramki 10 : 6
3/ Wawel Kraków - 13 punktów
4/ Unia Racibórz - 13 punktów
5/ Stal Mielec - 12 punktów.
6/ - 7/ Naprzód i Piast po 11 pkt;
8/ - 9/ Concordia i Stal Rzeszów po 9 pkt;
10/ Legia - 8 pkt;
11/ Szombierki - 5 pkt;
Ostatnie, dwunaste miejsce, zajmował rzeszowski Walter z 1 pkt.
Gdyby nie przestrzelony karny z Lipinami, Jaskółki byłyby samodzielnym liderem rozgrywek!
Ale nie było co gdybać, kibice Unii mieli świadomość, że uczestniczą w historycznych chwilach klubu.
Gole dla Unii zdobywali:1-3/ Rusinek, Dubiel, Spodzieja - po 2
4 - 7/ Witek, Guzy, Nowak oraz Palemba - po 1.
Pamiętacie przy tym moje wątpliwości co do osoby strzelca z 9 kolejki /bramkę zaliczyłem Spodziei, prasa Palembie/.
Aż siedmiu zawodników strzelało gole, co też okazało się atutem Unii.
Tak na dobrą sprawę, to przeciwnik nigdy nie mógł mieć pewności, który z Unistów celnie przymierzy w kierunku jego bramki.
W odniesieniu do ulubieńca publiczności - Rusinka, napewno na liczbę jego goli wpływ miały absencje w poszczególnych spotkaniach.
Przed ostatnią kolejką nastroje były więc znakomite, wielu widziało Unię na półmetku nawet na pozycji lidera. Jaskółki jechały do zespołu z dolnych rejonów tabeli, a mianowicie Stali Rzeszów, natomiast lider wydawał się mieć nieco trudniejsze zadanie. Stal Sosnowiec grała co prawda u siebie, ale z zawsze groźną Unią Racibórz.
Subskrybuj:
Posty (Atom)