wtorek, 7 stycznia 2014

13/ 1959 - II LIGA - 6 KOLEJKA.


Sezon 1959 r. - pierwsza w historii klubu II liga !
6 kolejka - STAL SOSNOWIEC - UNIA TARNÓW
 
W 6 kolejce przyszło bowiem Unii powalczyć na boisku depczącej nam po piętach Stali Sosnowiec /późniejsze Zagłębie Sosnowiec/.
Rywal miał już na swoim koncie godne uznania
sukcesy.
Zaledwie 4 lata wcześniej drużyna ta została wicemistrzem Polski i to w pierwszym roku swoich występów w najwyższej klasie rozgrywek !. Z kolei zaledwie 1 rok wcześniej opuściła ona szeregi I ligii i nie kryła apetytu na szybki powrót do grona najlepszych !.

Naprzeciw nas miał stanąć zespół, który już w
latach 50 - tych przygotowany był na EURO 2012 !. Unia miała zagrać na otwartym w 1956 r. stadionie, którego pojemność w tamtych latach oceniano na około 30 tysięcy widzów !. Inuguracyjny mecz I ligi  z zespołem Gwardii Bydgoszcz, oglądnęło tam podobno 40 tysięcy
ludzi !.

Na dodatek w meczu z Unią miał zagrać w barwach naszego rywala piłkarz, którego
pseudonimy "Prezes", "Król", mówiły wszystko za siebie. Jeśli nie mówiły, to wystarczy dodać, że zawodnik ten walnie przyczynił się do zdobycia wspomnianego tytułu wicemistrza kraju przez Jego zespół. Zresztą niewiele brakowało, by wprowadził drużynę na najwyższy stopień podium. W decydującym o
tytule mistrza Polski meczu z warszawską Legią /wówczas CWKS/, strzelił gola na miarę tytułu już w 30 sekundzie spotkania /!/, ale Legia wkrótce wyrównała i to ona przywdziała koronę, wyprzedzając Stal zaledwie 1 punktem.

Jeśli i to nie robi na nikim wrażenia, to dodam, że zawodnik ten miał już w swojej kolekcji jeszcze jeden srebrny medal w mistrzostwach kraju, zdobyty w barwach Wawelu Kraków. Jeszcze mało ? - no dobrze, to dorzucę, że był 3 - krotnym reprezentantem Polski, jako że w 1955 r. zagrał w spotkaniach międzypaństwowych z NRD /Niemiecką
Republiką Demokratyczną/, Węgrami i Norwegią.

Poza tym zagrał także 3 razy w meczach reprezentacji Polski „B”. Zresztą mecz z Unią nie oznaczał dla niego schyłku kariery, jako że w latach 60 - tych jeszcze 2 -krotnie, z tym samym zespołem, zdobywał Puchar Polski i kolejny raz srebrny medal drużynowego wicemistrza naszego kraju.

Jeśli nadal obojętnie przyjmujecie informacje o czołowym snajperze naszego najbliższego przeciwnika, to jeszcze dodam, że podczas czekającego nas właśnie meczu, piłkarze Jaskółek omal że nie zlinczowali tego świetnego snajpera, a już napewno największą ochotę na to miał nasz bramkarz
Czekanowski.

Niewiele brakowało, a mielibyśmy niezły pasztet /dyscyplinarny, a nie z piłkarza gospodarzy/ !.

Piłkarz zwał się
Czesław Uznański  i zapewne długo pamiętał epizod, w wyniku którego,  na oczach wielbiącej go, miejscowej publiczności, musiał salwować się ucieczką z naszego pola karnego przed rozsierdzonymi do granic możliwości piłkarzami Unii.
Od pierwszych minut meczu ze Stalą rozgorzała mordercza walka. Nikt się nie oszczędzał.
Unia podjęła rękawicę, postanowiła zagrać odważnie i jeśli ostatecznie miałaby polec, to po ofiarnej grze. To było tak: strzał za strzał, akcja za akcję, wślizg za wślizg. Z czasem doszło do rzeczy niespodziewanej. Jakaś niesamowita bojowość Unistów sprawiła, że Stal zaczęła mięknąć niczym w martenowskim piecu. Unia uzyskała przewagę w polu. Licznie przybyli na mecz kibice z Tarnowa zrozumieli, po co trener
Skoraczyński zaaplikował swoim podopiecznym solidny trening strzelecki w meczu towarzyskim z LZS.
W spotkaniu z o niebo lepszym przeciwnikiem Unia prowadziła otwartą, odważną i prawdziwie męską grę !. 
Ale goli nie było. Piłka mijała minimalnie bramkę Stali, albo stawała się łupem jej bramkarza.
Trzeba było jednak mieć się cały czas na baczności, gra była szybka, piłka mogła w każdym  momencie znaleźć się na przeciwległym krańcu boiska.
W 31 minucie rozpędzone Jaskółki pozostawiają na moment nieobstawionego Ząbczyńskiego. Czekanowski coś krzyczy, widzi nadciągające niebezpieczeństwo.
Uniści próbują jeszcze ratować sytuację i złapać  gracza Stali na "spalonego". Ale dogodne ustawienie
Ząbczyńskiego dostrzega też Jego partner z drużyny Smitowski, szybka decyzja, podkręcona piłka ląduje idealnie przed Ząbczyńskim, strzał, gol !!!!.
Niestety, ale przegrywamy 0 : 1.
 
Takim też wynikiem kończy się pierwsza połowa tego emocjonującego widowiska.

Schodzących na przerwę piłkarzy żegnają gromkie brawa.

Po przerwie obraz gry nie ulega zmianie - Unia zadziwia wszystkich swoją postawą !. Beniaminek stawia twarde warunki pretendentowi do awansu.
 
Aż nadchodzi 60 minuta. Jakieś niegroźne dośrodkowanie, jakieś zamieszanie pod bramką Czekanowskiego, przepychanki, ktoś coś krzyczy, ktoś się przewraca, sędzia nie ma ułatwionego zadania, piłkę raz po
raz zasłaniają mu zawodnicy kotłujący się na naszym przedpolu bramkowym.
Wreszcie do chwilowo bezpańskiej piłki dopada
Uznański, strzela i ufff !!!, możemy odetchnąć - Czekanowski jest na posterunku, wyłapuje strzał !. Mocno przyciska piłkę do piersi, niebezpieczeństwo zostaje zażegnane !.

Ale cóż to ? stary wyga
Uznański i wspierający Go Ciszka nie kończą akcji, napierają na Czekanowskiego, krok po kroku wpychają go do  siatki naszej bramki. Wszystko to dzieje się w ułamkach sekund.
Wreszcie zdezorientowany
Czekanowski ląduje wraz z piłką w swojej bramce !. Gwizdek sędziego. Ufff !. Można po raz kolejny odetchnąć !!!
Wolny dla Unii. Ale co to się dzieje, cóż to oznacza ?! - ręka sędziego Raczkowskiego z Lublina wskazuje ... środek boiska !!!.
Gol zostaje uznany - jest 2:0 dla Stali !!!.

Uznański i Ciszek wieją z naszego pola karnego niczym rącze jelenie, a szybkości ich ruchom dodaje bynajmniej nie radość ze zdobytego gola, ale goniący ich obrońcy Unii z Czekanowskim na czele. Na szczęście nie dopadli ich, przyszło opamiętanie /kibice Unii później żartowali, że trener Skoraczyński po tym meczu ćwiczył z Czekanowskim i obrońcami sprinty, coby większą skuteczność im wpoić w pogoni za umykającym rywalem, ale to była oczywiście anegdotka, mająca na celu rozładowanie złości i frustracji po tym niefortunnym dla nas zdarzeniu/ .
Niestety, ale sędzia spotkania pozostał niewzruszony na krzyki i protesty Unistów i nie zmienił swojej krzywdzącej nas decyzji.
Na drugi dzień przynajmniej niektóre gazety uczciwie doniosły, że
Czekanowski został nieprzepisowo wepchnięty do bramki wraz z piłką, a sędzia winien odgwizdać rzut wolny dla Jaskółek !.

Po utracie gola w takich okolicznościach każdy zespół miał prawo się załamać. Ale nie Unia !. W Unię wstąpiła furia. Zespół, jak jeden mąż, całą swoją złość przelał na grę.
Gazety w dniu następnym też napiszą: "Unia przeszła do huraganowego ataku" !, a bezpośredni obserwatorzy tego meczu, których relacjami dysponuję, opowiadali, że w języku polskim nie ma określenia, które oddawałoby wolę walki Unistów z tej fazy meczu.
Ponoć niektórzy głośno dopominali się, by trener przywiązał  Władysława  /Czekanowskiego/ do słupka naszej bramki, bo ten wyraźnie wyrywał się do przodu - nie wiadomo było tylko, czy po to by złowić gola, czy też po to, by złowić Uznańskiego.
Trzeba jednak obiektywnie dodać, że i Stal nieco zmieniła taktykę, już rzadziej bawiła na naszym przedpolu, a jej gracze, w tym zwłaszcza wspomniany strzelec drugiego gola, dziwnie szerokim łukiem omijali świątynię
Czekanowskiego.

Tym razem jednak sprawiedliwości nie stało się  zadość - Unia w tym meczu  gola nie zdobyła !.
To emocjonujące spotkanie zakończyło się ostatecznie wygraną Stali 2 : 0.Sosnowiecka publiczność na stojąco podziękowała Jaskółkom za stworzenie pięknego widowiska, ale to była jedyna osłoda po tym przegranym meczu.
Kibice Unii znacząco żegnali piłkarzy Stali: "do zobaczenia w Mościcach !".
No, może pozostała jeszcze jedna osłoda: Unia pokazała odważny, szybki i stojący na dobrym poziomie futbol, napędziła niemało strachu faworyzowanym gospodarzom !!!.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz