poniedziałek, 17 lutego 2014

24/ 1959 r. - II LIGA - ZAPOWIEDŹ 10 KOLEJKI.


Sezon 1959 r. - pierwsza w historii klubu II liga !10 kolejka: UNIA TARNÓW - STAL MIELEC

Chciałoby się po raz pierwszy napisać, że oto na drodze Unii stanął wreszcie zespół nieopierzony, bez przeszłości i bez perspektyw. Ale przy prezentacji Stali Mielec i zapowiedzi tego meczu zapomnijmy o takim marzeniu.
W 10 - tej kolejce przyszło nam skonfrontować własne umiejętności z bardzo atrakcyjnym rywalem.
Kierownictwo Stali Mielec z niebywałą konsekwencją od lat budowało drużynę, która miała przypuścić szturm na
ekstraklasę. Mecz z Unią przypadał na finalny moment tej budowy.
Zaburzając chronologię zdarzeń dodajmy: szturm udał się stalowcom już w następnym sezonie i Mielec awansował wówczas do I ligii !.

Pierwszy krok w kierunku awansu Stal uczyniła już w 1955 r., kiedy to po raz pierwszy zawitała do II ligii. Recepta na sukces była jak zwykle prosta - kochający futbol i znający się na swojej robocie działacze, oparcie w prężnie rozwijających się zakładach WSK PZL - Mielec, które produkowały m.in. słynne radzieckie myśliwce Mig, a reszta to była bułka z masłem. Kontraktowano dobrych graczy i jeszcze lepszych trenerów.

Do tych pierwszych zaliczyć należało choćby napastnika
Helmuta Tobolika, który w 1959 r. należał do najlepszych graczy Stali, a w ogóle w okresie jego gier w II lidze strzelił dla niej łącznie prawie 60 bramek, nie stracił także tej skuteczności w czasie gry w I lidze.

W 1958 r. w Stali pojawił się /z Polonii Bytom/, kolejny nietuzinkowy napastnik - niski, ale dobry technicznie i zwinny -
Alfred Gazda, który zakochał się w Stali - zresztą z wzajemnością, na okres 10 lat. Około 30 -tu goli, zdobytych w ok. 130 meczach, miał na koncie kolejny napastnik - Rajmund Kapuściński. W ataku grał wówczas także niezły kolejny zawodnik, rodem z Wisły Kraków - Kazimierz Budek.
Przyniósł go do Stali także rok 1958.
Słabsza forma jednego z napastników nie sprowadzała więc na sztab szkoleniowy bólu głowy - każdy z nich mógł być zastąpiony przez równie utalentowanego kolegę.

W pomocy brylował Henryk Czylok, którego wybór w latach 50 - tych na najlepszego zawodnika ziemi rzeszowskiej nikogo nie dziwił, bo upatrywano w nim jednego z najlepszych rozgrywających w Polsce. I na miano takie
zapracował podczas dalszych występów w Stali, chociaż nigdy nie dostąpił zaszczytu bronienia barw narodowych.

Kibice Unii mieli także nadzieję na zobaczenie w akcji utalentowanego
Zenona Książka. I nawet nie przypuszczali, że Zenon Książek zostanie w póżniejszych latach trenerem ... Jaskółek /był też trenerem reprezentacji młodzieżowej Polski/.
Niełatwe zadanie czekało też naszych napastników, jako że i obrona Stali była od lat pieczołowicie dobierana.

W tej linii rzucał się w oczy lewy obrońca Leszek Gaj, mający za sobą występy w Lotniku Warszawa.
Gdyby obrona zawiodła, na rywali czekał jeszcze w bramce znakomity
Ryszard Mysiak, którego przymierzano nawet do reprezentacji kraju !
A kto tam nie zasiadał na ławce trenerskiej !
W latach 1957 - 1958 szkoleniowcem Stali był legendarny
Michał Matyas, który podjął się pracy w tym II - ligowym klubie, mając już na swoim koncie funkcję selekcjonera reprezentacji Polski !!!.
Zespół, który miał zmierzyć się z Unią, napewno pamiętał jeszcze nauki tego wspaniałego szkoleniowca.

Unię miał rozpracować kolejny trener Stali - słynny
Antoni Brzeżańczyk, który już wtedy miał niezły warsztat, jako że wcześniej prowadził zespoły z Rzeszowa i Bydgoszczy.
Jego umiejętności zostały docenione w latach 60 - tych, kiedy to został trenerem reprezentacji Polski. A przecież był to trener, którego bez obaw w latach 70 - tych zatrudniały: znakomity Feyenoord Rotterdam, kluby austriackie i greckie !!!
Nie dziwi więc fakt, że na stadionie Unii pojawiło się aż 8 tysięcy fanów piłki !.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz